czwartek, 31 stycznia 2013

37

*Eva*
Słone łzy płyną z każdą chwilą szybciej. Wymijam Tom'a i wszystkich. Nie chcę żeby wiedzieli dlaczego płaczę. Zbyt bardzo kocham Nathana, aby wyjawić jego sekret. Najgorsze jest to że zranił mnie. Nie mam ochoty patrzeć na niego, czy na Nareeshę. A wydawała się być taka miła. Próbowała nam pomóc, przy pamięci Natha. Widać bardzo jej zależy na tym by sobie przypomniał...
Mijam bramę do mojego domu i wchodzę do niego. Rzucam kurtkę na podłogę i siadam na sofie. Twarz ukrywam w rękach. Adrienne mnie przytula, uspakaja. Ale to na nic. Czuję się zdradzona, oszukana. Jeśli ją kochał, bądź kocha, mógł powiedzieć. Odeszłabym.

*Tom*
Nie podoba mi się to całe zachowanie Evy. I teraz jeszcze wściekły i zaryczany Nathan. Mam dość problemów na głowie. Wzdycham i idę do niego. Brunet leży na łóżku. Siadam obok niego i wpatruję się w przyjaciela.
- Przypomniało mi się coś... - mówi cicho.
- Co? - pytam spokojnie.
- Ja i Nareesha... Całowaliśmy się i w ogóle... - szepcze. Wszystko się we mnie gotuje, jak para wodna. Chce wyjść na zewnątrz. Jestem czerwony z pewnością na twarzy, gwałtownie wstaję. - Ale ja nie chciałem! Nie wiem jakim cudem to się wydarzyło. - broni się a ja uderzam go z "liścia" w twarz. Wychodzę. Schodzę po schodach, obdarowuję Nareeshę znienawidzonym wzrokiem. Chłodne powietrze dobija mnie z całą mocą, powodując iż ten dzień zaliczam do najgorszych. Błąkam się po mieście bez celu. Wzdycham kilkakrotnie  kiedy widzę naprzeciw siebie Kelsey. Bez przemyślenia podchodzę do niej. Ma smutny wyraz twarzy, nie dziwię jej się. Proponuję jej kawę, i dopiero po chwili uświadamiam sobie jak to wygląda. Zerwałem z nią, jestem z Lindsay, a teraz jak gdyby nigdy nic przychodzę i mówię jej "Idziemy na kawę?" Blondynka jednak zgadza się.
Kilka godzin później jesteśmy wstawieni. Ona piła ponieważ przyjaciółka ją zostawiła i ja. Ja bo Nathan skrzywdził Evę. Życie zaczęło się znów walić jak domek z piasku. Uśmiechnięci wychodzimy z lokalu. Zwykła kawa... Tak. Jasne. Ja zawsze muszę schrzanić. Nawet rodzice mi to mówili. Nie starczył im mój udział w X-factor. Oni chcieli więcej.  Kelsey prowadzi nas do swojego domu. Rozbiera mnie, ja rozbieram ją. Spędzamy namiętną noc. Szkoda że nie wiedziałem, co przez to zrobiłem...


LOLOLOLOLOLOL xd.
Ej no. Jesteście źli na mnie bo Nareesha i Nath...?
Nie bójcie się, Siva i Nareesha będą ze sobą. Chyba ^^
Jutro zawieszenie.
Cieszycie się?
Bo ja średnio... Ale to jutro się dowiecie o co chodzi.
Do następnego <3


środa, 30 stycznia 2013

36

Stuk, stuk, stuk. Piłeczka tenisowa odbija się od ściany do mojej ręki i z powrotem. Wzdycham ciężko. Przebieram się i powoli schodzę na dół. Ktoś przyszedł. Staję przy kanapie i spuszczam wzrok. Siva wprowadza gościa w głąb, czyli do salonu w którym my jesteśmy. Eva rozmawia z Tomem. Jej ramię szpeci blizna. Przenoszę wzrok na gościa, którym okazuje się być smukła mulatka, o ciemnych oczach. Uśmiecha się do mnie.
- Hej, Nath. - mówi a Max kiwa do niej przecząco głową. Jej twarz z uśmiechniętej, zmienia się na przygnębioną. - Jestem Nareesha.
- Miło mi.. - mówię cicho, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Idę z przepraszającym wyrazem twarzy do mojego pokoju. Zamykam się i po drzwiach osuwam się na ziemie. Zaciskam powieki.
Leżę na łóżku z Nią. Śmiejemy się. Wpatruję się w jej oczy, z fascynacją. Jej palce jeżdżą po moim policzku. 
- Nie wiem czy to miłość, Nathan. 
- Ciii. Nic nie mów. - zamykam jej usta pocałunkiem. Kładzie głowę na moim torsie. Jestem dla niej bohaterem, ochroniarzem. Przymykam oczy i całuję ją w jej ciemne, lokowane włosy. 
Szybko oddycham, z mojego karku płyną kropelki potu. Gwałtownie wstaję. Chodzę po pokoju. Zdradziłem Evę. Zdradziłem Seeva. To była Nareesha! Zbijam wazon, jestem smutny i wściekły na siebie. Klękam na podłodze i kulę się, jak bezbronne dziecko. Łzy lecą po moich policzkach. Ktoś wchodzi do mojego pokoju i przytula mnie. Jasne kosmyki włosów, opadają na moje czoło. Odwracam się do Evy i wtulam się w nią. Nie pyta o nic. Po prostu tuli mnie i głaszcze po głowie. Szlocham w jej ramionach. I wtedy odkrywam w sobie coś strasznego, nie oczekiwanego. Z powodu tej chwili, moje uczucie jakby się spotęgowało. Dziewczyna unosi mój podbródek, w swoim kierunku.
- Nathan, co się stało? - pyta z troską w głosie. Muszę komuś wyznać to co trzymam w sercu. Zranię ją.
- Nie wiem kiedy, nie wiem jak... Przypomniałem sobie scenę. Ja i Ona, leżeliśmy na łóżku. Całowaliśmy się, tuliliśmy. - mówię a jej broda zaczyna lekko drgać. Niebieskie tęczówki Evy robią się szklane, aż w końcu jedna niechciana łza wypływa. Odsuwa się ode mnie.
- Kto? - ponownie pyta. Jeśli się powiedziało A, trzeba powiedzieć B.
- Nareesha... - szepczę.
Dziewczyna wstaję, łzy coraz szybciej płyną z jej oczu. Wybiega zapłakana z mojego pokoju, słyszę jak ciężko biegnie. Zatracam się w depresji zupełnie.


Jestem zawiedziony. ;<
Mniej komentarzy. ;c
I w ogóle, założyłem bloga (była na ten temat sonda) i duupa. xd
Lol. Ale was wkurzyłem ^^
Najpierw Tomsey, teraz Siveesha :3
Do następnego <3


wtorek, 29 stycznia 2013

35

Po 5 dniach, wypuszczono mnie ze szpitala. Lekarz twierdził, że "cofnąłem" się w czasie. Mam 19 lat i śpiewam w zespole. Rzekomo. Chłopacy próbowali różny sposób, pomóc mi przypomnieć sobie cokolwiek. Bezskutecznie. Mieszkam z nimi w domu, ale rzadko z nimi przebywam. Jestem nieufny, skąd mam wiedzieć że oni nie kłamią? No właśnie. Znikąd. Ciekawi mnie również ta dziewczyna... Eva. Śniła mi się. Byliśmy w jakimś parku, poznaliśmy się... Jakoś tak. Siadam na łóżku. Mój wzrok błądzi po pokoju, aż natrafia na pudełeczko pod szafką. Podnoszę je. Opakowanie po tabletkach uspakajających. Unoszę brew.
Pokój, blondynka naprzeciw mnie. Krzyczy do mnie. Jest zła i smutna. Szturcha mną, z tyłu z pewnością wygląda to tak, jakbyśmy się całowali. Drzwi się otwierają, Eva się odsuwa. Skądś tę dziewczynę znam... Charlotte. Strzela z zimną krwią do Evy, która upada na ziemię. Potem wymierza we mnie.
- Ufałem Ci... - szepczę a ona strzela. Raz, dwa, trzy. Tyle było huków i tyle ran na moim ciele. Zamykam oczy.
Odkładam pudełko na stolik. Odsłaniam koszulkę i spoglądam na opatrunek na brzuchu. Wzdycham. Czyżby mówili prawdę? Wspomnienie powróciło, jak bezlitosny bumerang. Może lepiej zapomnieć? Kuśtykając dochodzę do biurka, gdzie leży zeszyt. Jak się okazuję to pamiętnik. Otwieram go na ostatnim wpisie.
Pamiętniku,
Prowadzenie pamiętnika jest głupie, w ogóle pisanie i mówienie do siebie jest głupie. Ale ja już tak mam. Nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje... To przez te tabletki. Zabiłem Neytiri, chciałem Evę. To takie... nienormalne. Widzę jakieś obrazy, jakbym przenosił się do jakiegoś miejsca. To wygląda jak sen, jednak ja te czyny naprawdę robię. Nie wiem czy można nazwać to lunatykowaniem. Co do Evy... Kocham ją i jestem tego pewien. Boję się jednak, że fani nie zaakceptują tego. Rodzina... Wiele razy o tym myślałem. To już nie jest moja rodzina. Wspieraliby mnie, dzwonili. A tego nie robią. Nawet Jessica. Odwróciła się ode mnie. Kończę już te bazgroły, zaraz pójdę spać. Martwię się, ale muszę przecież spać. 
Urwana kartka. Odkładam przedmiot na swoje miejsce i staję na środku pokoju. Oni mają rację. Muszę im zaufać, współpracować. Inaczej nigdy nie przypomnę sobie kim byłem. I kim jestem. Potworem? A może spokojnym chłopakiem?


Lol. Zbyt bardzo o wszystkim i o niczym. Nie lubię tego rozdziału. .__.
Jeśli chodzi o zawieszenie, w piątek o wszystkim się dowiecie. 
Zauważyliście że rozdziały są krótkie? Jak patrzę na inne blogi (z boku są te które polecam bo są zajebiste :3) to aż się przerażam xd
Dreamer.♥ - pisz, pisz takie długie komentarze. Mi się podobają ^^ Podbudowują mnie ;>
Lose my mind - oj tam, twoje komentarze nie są beznadziejne i ty taka nie jesteś. ;)
Sykesówna ♥ - Dobra, kupię Ci nowy mózg. Nawet faaajnie xd Stwierdzam iż jesteśmy obydwoje nienormalni. Pionaa Gabryśka ;*
Jestę Sufitę. ♥ - Siostro, dodawaj lepiej na ten swój blog xd BEJBE, OOOOOO, BEJBE ^^ Znam tą piosenkę ^^ Lol, nie wierzysz we mnie c:
To na tyle ogłoszeń i wgl. Zauważyłem że odbija mi xd LOL. ♥
Do następnego <3



poniedziałek, 28 stycznia 2013

34

Chwilę wpatruję się w brudny chodnik, po czym ruszam w stronę Lindsay. Widzę ją z dala. Skręca gdzieś. Okazuje się że idzie na obrzeża Londynu. Chowam się za krzakami i oglądam sytuację rozgrywającą się kilka metrów dalej. Kłócą się i to dosyć dobitnie. Najwięcej Lindsay krzyczy. Potem dołącza się Charlotte. " Zasłużył na to!" To zdanie utknęło w moich myślach. Nagle widzę lśniącą czerń pistoletu. Strzał. Charlotte pusto wpatruje się w siostrę. Upada na ziemię i zamyka oczy. Wybiegam z mojej dotychczasowej kryjówki.
- To ona na to zasłużyła... Nikt nie będzie zakłócał szczęścia moim przyjaciołom. I mojej rodzinie. - mówi powoli i cicho.
- Ale to twoja siostra... - szepczę i wybieram numer karetki na telefonie.
- Już nie. - wzdycha i odchodzi. Po 5 minutach dzwonię na karetkę i odbiegam do szpitala, do Nathana. Wchodzę do budynku. Max karci mnie wzrokiem, długo mnie nie było. Siadam na krześle i zasypiam.
Następnego dnia, siedzę obok łóżka Natha. Reszta odwiedziła Evę i pojechała się odświeżyć. Nerwowo stukam palcami o kolana. Patrzę na twarz mojego przyjaciela. Smutno mi. Jego powieki się poruszają, aż w końcu otwiera swoje oczy. Spogląda na mnie i nieprzytomnym wzrokiem błądzi po pokoju. Dzwonię po pielęgniarkę, która przychodzi z lekarzem. Badają go. Odpinają rurkę i pozwalają mu samemu oddychać. Nieznacznie patrzy na mnie. Lekarz i pielęgniarka wychodzą, po uprzednim przypomnieniu iż Nathan ma odpoczywać. Piszę smsa do Maxa. Chowam telefon do kieszeni i uśmiecham się do Sykesa.

~*~ Perspektywa Nathana ~*~
Kojarzę skądś tego chłopaka... Ale nie wiem skąd. I jeszcze się uśmiecha. Chwilę potem do sali wchodzi 5 ludzi, w tym ładna dziewczyna, ubrana w dres. Na ręce ma wenflon, też jest z tego szpitala.
- Hej, Nath. - całuje mnie w czoło a ja unoszę brew.
- Kim jesteście? I... ja się tak nazywam? - nerwowo pytam.
- Nie pamiętasz nas? - zadaje pytanie chłopak z loczkami a ja kręcę przecząco głową.
- Jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Śpiewamy razem w The Wanted. A to jest Eva, dziewczyna którą kochasz.
- Ja jestem w zespole? - unoszę brew - Gdzie Jess? I mama?
- Spokojnie. Nathan, one chyba nie przyjdą.
- Dlaczego? Nie mogę być w zespole, mam przecież 16 lat. - mówię i chwytam kołdrę.
- Nie. Masz 19 lat! - podnosi głos łysy a ja przełykam ślinę.
- Jest 2009 rok. - stwierdzam a blondynka chowa twarz we dłoniach i ucieka.
- Ty nic nie pamiętasz. Kompletnie. Mamy 2013 rok, Nath. - wzdycha brunet i idzie za dziewczyną. Opadam ciężko na poduszkę i wpatruję się w sufit. To nie możliwe.


Uważam że ten rozdział jest zbyt chaotyczny. xd
Zawieszę i tak czy siak. Przykro mi. 
Mój kolejny blog. :3 --> http://i-foundyou-girl.blogspot.com/
Dziękuję za zajebiste i budujące komentarze ;*
Jesteście wielcy!
Do następnego <3




niedziela, 27 stycznia 2013

#Notka namber tu xD

Już myśleliście że kolejny rozdział, c'nie? :D
A więc, założyłem nowego bloga xd
Na pewno jego nie usunę, obiecuję! :3
Mam pomysł i wgl. więc czemu go nie prowadzić?
Jeśli będziecie go czytać, to dodajcie się do obserwatorów i skomentujcie, jak możecie.
Oczyyywiście, ten jest na 1 miejscu ^^
Adres --> http://i-foundyou-girl.blogspot.com
To do rozdziału <3


33

Białe jarzeniówki migają co parę sekund. Nie zmieniłem bluzki. Brudnej od krwi. Krwi Nathana. Siedzę na krzesełku, przed salą z napisem na szklanej tabliczce "Trauma". Kolejny raz tu trafił. I obawiam się że z mojej winy. Max chodzi w tę i z powrotem. W końcu wychodzi lekarz, ma fartuch poplamiony krwią.
- Pan Nathan Sykes żyje, ale jest w ciężkim stanie. Zaraz odbędzie się operacja, gdzie wyciągniemy mu kulę z brzucha, dwie pozostałe zostały wyciągnięte. Potem będzie musiał dużo odpoczywać i spać.
- A co ze śpiewaniem? - pyta Seev, a lekarz spuszcza wzrok.
- Pan Nathan na przynajmniej trzy miesiące będzie musiał sobie odpuścić śpiewanie. Kula przeleciała obok przepony. Na szczęście jej nie podziurawiła, ale niestety pozrywała mięśnie. - wzdycha i odchodzi a Max wpatrzony tępo w ścianę siada. Czyżby to oznaczało koniec kariery Nathana? Nie możemy zrobić trzy miesięcznej przerwy. Wykluczone. Fani by się zawiedli, z resztą zaplanowana jest trasa koncertowa i płyta. Siadam obok niego, nie mogę wymówić ani jednego słowa. Po chwili nieprzytomnego Nathana wiozą na salę operacyjną. Odprowadzam go wzrokiem, a w duchu proszę aby przeżył.
Moje nogi niosą mnie w stronę sali Evy. Moja siostra. Niby wszystko się zgadza, rodzice... Ale ciężko mi uwierzyć. Nie jesteśmy podobni do siebie, nic. Kompletnie. Wchodzę do jej jasnego pomieszczenia, po czym siada obok jej łóżka. Spogląda na mnie swoimi przygaszonymi, niebieskimi oczami. Kolejna rzecz która się nie zgadza. Uśmiecham się lekko do niej, i mówię jej to co przekazał nam lekarz. Kiwa lekko głową i przymyka oczy, a co za tym idzie zasypia. Głaszczę ją po głowie i odchodzę. Może to wszystko moja wina? Gdybym nie spotykał się z Lindsay... Charlotte by nie przyszła i nie strzelałaby do Natha i Evy. Taka jest prawda, bolesna ale prawdziwa. Od niechcenia kopię papierek. Jestem zły na siebie. Wychodzę przed szpital, gdzie zapalam papierosa. Spokojnie wydmuchuję dym. Odwracam się i widzę Lindsay. Podchodzi do mnie, ma kaptur na głowie.
- Dlaczego Ona ich skrzywdziła? - pytam a łza leci kolejny raz po moim policzku. Widok Lindsay dziurawi moje serce jak tysiąc takich kul z rewolweru.
- Nie chciała. - odpowiada cicho a ja prycham.
- Nie chciała sprawić, że Nathan walczy o życie?! - prawie wybucham a ona na mnie patrzy. Jej oczy przypominają piłeczki ping-pongowe.
- Co... Ona miała mieć ślepaki, miała go tylko zranić... - zakrywa dłonią usta.
- Miała. Ale tak nie zrobiła.
- Ja to z nią załatwię. Zapłaci za tę krzywdę, obiecuję. - kładzie na moich usta lekki pocałunek i odchodzi. Zaczyna padać deszcz, z każdą sekundą coraz bardziej. Łzy również płyną z moich oczy. Niebo płacze razem ze mną.


a) To nie jest sen. To dzieję się naprawdę.
b) To nie jest wina tabletek, wtedy Nath był czysty. xd
Nie powinienem dodawać, drugi raz w ciągu dnia. Ale jestem taaki dobry ^^
Przynajmniej bliżej końca :3
Nowy blog, którego nie mam zamiaru usuwać. --> http://i-foundyou-girl.blogspot.com/
Dreamer. ♥ - witam w moich skromnych progach. ^^ Dziękuję za tak piękny komentarz. ;)
Lose my mind - zauważyłem że coraz krótsze masz komentarze. Czyżby to moja sprawka? ;P
Spodziewajcie się zawieszenia.
Do następnego <3



32

Stukanie. Kolejne i kolejne. Leniwie podnoszę się do pozycji leżącej i spoglądam na drzwi. Przykrywam się pod szyję kołdrą. Wołam "Proszę". Max wchodzi do pokoju i siada na skraju łóżka. Jest spięty.
- Charlotte stoi w salonie. - mówi cicho.
- I? - unoszę brew.
- Nie wiem, tak tylko mówię. - wstaje, ja razem z nim. Wychodzimy z pokoju. Szatynka przeczesuje palcami włosy. Uśmiecha się do nas.
- Chciałam się pogodzić. Skoro Tom jest z Lindsay...
- No jesteśmy pogodzeni. - wzdycham i wracam do pokoju, gdzie siadam na krześle. Przymykam oczy.
Ponownie stoję w lesie, tym razem normalnie ubrany. Na niebie krążą kruki, jak gdyby czekały na krew. Rozglądam się, po czym wędruję w stronę nieokreślonego światła. Kiedy już dochodzę, ono znika. Przede mną stoi Charlotte. Ubrana na czarno. Ma zapłakane oczy.
- Przepraszam... - szepcze. Za nią leży Eva we krwi, ma szeroko otwarte oczy. Nie żyje. Szatynka wymierza we mnie pistoletem. Cofam się do tyłu, jednak na darmo. Rozlega się ogłuszający huk. Jeden, drugi, trzeci. Nie jestem nic w stanie powiedzieć. Opadam ciężko na ziemię i ostatkami sił szepczę: "Ufałem Ci..."

~*~ Perspektywa Tom'a ~*~
Słyszymy głośny odgłos, dobiegający z pokoju Nathan'a. Biegnę na przodzie i wbiegam do pokoju. Obok wejścia do garderoby leży Eva, z krwią lejącą się z jej ramienia. Jest jeszcze przytomna. Odwracam wzrok na drugą stronę pokoju, to co tam widzę mnie przeraża. Nathan. W kałuży krwi. Z jego brzucha, ramienia, nogi wylewa się krew. Zbyt dużo krwi. Ma zamknięte oczy, jednak z jego gardła wydobywa się bolesne rzężenie. Klękam na kolana i podnoszę go lekko, jednak to był błąd. Krwawienie nasiliło się.
- Nath, wytrzymaj... Już jadą, wytrzymaj... Proszę... - łza wydostaje się z moich oczu i skapuje na krew przyjaciela. Jak mogłem być takim głupcem i pozwolić Charlotte iść do jego pokoju... I Evie. Teraz ona jest postrzelona, a on może nie przeżyć.


Hejty, hejty wszędzie. ;3
Wielkie brawa dla mojego wspaniałego braciszka, który podał mi pare pomysłów ^^
Trumna lepsza biała czy brązowa? ;>
Jak ja lubię was denerwować i rozwalać xd
Mój przyszły zawód - Zawodowy Wnerwiacz Ludzi ;p
Do następnego <3


sobota, 26 stycznia 2013

31

Otwieram oczy. Jestem na zewnątrz, przynajmniej tak mi się wydaje. Krew leci mi z ust, czuję ten metaliczny posmak. Nie mogę się ruszać. Chwilę później słyszę jak ktoś do mnie biegnie i klęka obok.
- Nathan, słyszysz mnie? - pyta się Tom. Próbuję mu odpowiedzieć jednak nie mogę. Parker sprawdza mi puls i robi przed oczami jakieś ruchy rękoma. Zaciskam powieki.
- Tak... - szepczę z wielkim trudem. Coś mnie podnosi delikatnie z ziemi i zanosi do domu. Max i Siva. Oddaję się ich ruchom jak marionetka pozbawiona życia. Przecież nią jestem. Kładą mnie ostrożnie na kanapie.
- Nathan, możesz się ruszać? - pyta ponownie Tom. Próbuję poruszyć palcami. Po wielu próbach mi się udaje. Robię to samo z nogami, jednak one odmawiają mi posłuszeństwa. Nie mogę nimi ruszać.
- Nogami nie mogę poruszać. - cicho mówię. W moich oczach powoli gromadzą się łzy. Nie mogę być kaleką!
- Spokojnie, to normalne po upadku z pierwszego piętra. Dobrze że żyjesz. - Max mnie uspokaja.
Znów przenoszą mnie, tym razem do mojego pokoju. Eva siada obok mnie na łóżku. Przytula mnie, jej zapach dociera do moich nozdrzy. Jej palce głaszczą moją głowę i jeżdżą po policzku. Ciepły oddech dziewczyny, miesza się z moim. Jakim cudem przeżyłem? Nie powinienem. Ranię ważne dla mnie osoby. Bronię się przed snem, jednak zasypiam.
Spoglądam na zegarek, wskazujący 9 rano. Mój wzrok przenosi się na blondynkę, która obok mnie jeszcze śpi. Została przy mnie. Podnoszę się na rękach i rozglądam po pokoju. Łza leci po moim policzku. Przez następne 15 minut próbuje poruszyć palcami u nóg. W końcu się udaje. Wstaję z łóżka i chwiejnym krokiem docieram do szafy. Przebieram się z zakrwawionej bluzki i podartych spodni. Myję twarz zimną wodą i wracam do pokoju. Eva rozczesuje szybko swoje włosy, po czym uśmiechnięta podchodzi do mnie i składa na moich ustach pocałunek. Odwzajemniam. Unoszę brew i spoglądam na nią.
- Przemyślałam wszystko. Uważam że powinniśmy być razem, razem przez to wszystko przejść... Oczywiście jeśli mnie kochasz. - ostatnie zdanie uderzyło w moje serce.
- Kocham ciebie i zawsze będę. - kładę czoło na jej czole. - Zawsze.
- Obietnica? - uśmiecha się lekko.
- Obietnica jak milion kolibrów. - teraz to ja ją całuję. Schodzimy na dół. Muszę podtrzymywać się poręczą, nadal nie mam dobrze zachowanej równowagi. Jay mnie przytula, jakbyśmy się kilka lat nie widzieli. To samo z resztą. Może zła passa się odwraca...


No. Cieszę się trochę z tego rozdziału. ^^\
Jest miłość, trochę bólu i wgl. ;3
Chyba zmienię epilog... Na dramatyczny xd
WBIJAĆ NA NOWEGO BLOGA JESTĘ SUFITĘ ---> http://for-every-heart-that-beats.blogspot.com/
I nie odpowiedzieliście na moje pytanie -.-
Nie to nie, prosić się nie będę. :c
Do następnego <3




piątek, 25 stycznia 2013

30

- Kiedy to się zaczęło? - pyta wysoki brunet, o zielonych tęczówkach.
-  Zacząłem je brać od chwili w której dowiedziałem się że mój przyjaciel kocha dziewczynę którą ja też kocham.
- Ile ich było?
- Po 3, ostatnio doszło do 5.
- I po nich zaatakowałeś swoich przyjaciół i zabiłeś jaszczurkę?
- Tak. - mówię cicho, prawie niesłyszalnie.
- Jesteś agresywny? - ponownie zadaje pytanie.
- Nie.. W ogóle co to są za pytania? - prawie wybucham.
- Na dzisiaj koniec. - wstaje, podaje mi rękę i wychodzi z pokoju. Ja również wychodzę i wracam ze spuszczoną głową do domu. Lekko pcham drzwi i wchodzę. Ściągam buty, nie obecnym wzrokiem błądzę po twarzach moich przyjaciół. Jestem pośmiewiskiem. Nie zdziwiłbym się, gdyby odwrócili się ode mnie. Idę do pokoju. Schowali mi tabletki. Nie wiem nawet gdzie. Uważają że to ich wina. Może... Podkurczam nogi i kładę głowę na kolanach. Szybko oddycham. Po kilkunastu chwilach ktoś wchodzi do pokoju. Patrzę na tę osobę. Eva. Siada obok mnie i głaszcze po głowie. Uśmiecham się leciutko po czym kładę głowę na jej ramieniu.
- Nath, bez względu na wszystko będziemy przy tobie. Słyszysz? Nie zostawimy ciebie. - szepczę mi do ucha. Kiwam głową twierdząco. Dziewczyna zamyka oczy tak jak ja. Jednak nie chce mi się spać. Czuję wybrzuszenie w kieszeni Andrews. Wkładam tam rękę. Wyciągam i widzę prawie pełne opakowanie tabletek. Myśleli że nie skapnę się że ona ma pudełko. Chowam je szybko pod poduszkę, czym budzę Ją. Wzdycha, kiwa mi i wychodzi. Drzwi się zamykają, a ja biorę cztery tabletki do ust. Popijam je. Ponownie zamykam oczy.
Ciemna wieża, biegnę po niej. Muszę uciekać od kogoś... Słyszę ich kroki, krzyki.
- Nathan! - głos Maxa obija mi się o uszy. Wchodzę na parapet starego okna. Ostatni raz patrzę w ich stronę. Skaczę, do moich płuc wdziera się lodowate powietrze. Przerażający ból. Z moich ust leci krew, moje oczy zachodzą się mgłą...


Przypominam o sondzie xd Chciałbym znać wasze zdanie ;3
Tabletki Nathana, jego przeszłość, załamanie doprowadziły do tycz wszystkich sytuacji.
Ale spokojnie, to jeszcze nie koniec...
Chcielibyście blog o The Wanted (usunąłem "Forever in my mind"), mniej więcej o czym ma być? ;>
Do następnego <3


czwartek, 24 stycznia 2013

29

Czekam od pół godziny, aż łaskawie świta zawitała do domu. Przepraszającym wzrokiem patrzę na Jaya. Jego wzrok wędruje do pudełka. Pchnięty chyba przeczuciem podchodzi, odsłania... I nic. Nic nie mówi. Wpatruje się w nieżywą jaszczurkę. Łza pociekła mu po policzku.
- Co...? - pyta.
- No... Przez przypadek uderzyłem w nią i tak wyszło...- kłamię. Wychodzi mi to coraz lepiej. Ale nie przyznam się do tego, że mam dziwne sny po których mogę zabijać.
- Moja Neytiri... Zawsze wałęsa się, chociaż jej zakazywałem. I się stało. - wzdycha i przytula mnie.
Nie spodziewałem się takiej reakcji. Nie po Jamesie. Klepię go po ramieniu i biegnę do swojego pokoju, gdzie znów się zamykam. Zaczynam wygrywać smutne nuty. Tak spędzam dwie godziny. Na graniu smutnych piosenek, na płaczu i zażyciu kolejnej porcji tabletek uspakajających. W końcu wstaję i mozolnie schodzę na dół. Jedzą kolację. Spaghetti. Woń sosu roznosi się po całym domu, ale oczywiście nie raczył zawędrować do mojego pokoju. Siadam do stołu, Oni zmywają naczynia. Nakładam kolację na talerz i powoli jem. Szczerze nie chce mi się jeść, ale skoro już jestem i to robię. Odstawiam talerz do zmywarki, przy okazji dziękując Bogu za ten wynalazek. Znów kieruję się na schody, kiedy zatrzymuje mnie Tom.
- Nathan, ostatnio zachowujesz się... Jakbyś był naćpany. Albo pijany. Krzątasz się po domu bez celu, przy okazji zabijając jaszczurkę Jaya, - zaczął a we mnie wszystko się gotuje.
- Nie zabiłem jej ! A nawet jeśli to przypadkiem ! Ja nie chciałem do cholery, to nie moja wina ! Zostawcie mnie.. - wydzieram się i biegnę do pokoju. Słyszę jak dobijają się, jednak po chwili odpuszczają. I dobrze. Tak. Zabiłem ją. Ale... to nie było świadomie. To nie byłem ja. Walę głową o miękką poduszkę, po czym wyrzucam ją za siebie. W efekcie zbija ramkę ze zdjęciem. Podnoszę je. Ja i reszta zespołu. Jakiś znak. Rzucam ponownie zdjęciem i ciężko opadam na łóżko. Drapię się po głowię i biorę do ręki tabletki. Tylko dwie... Chociaż wziąłem już ich 5. Zamykam oczy.
To samo miejsce, gdzie zabiłem Evę. Przynajmniej tak mi się zdawało. Ale ona żyje... Idzie znów do mnie a ja kręcę głową. Wyciągam nóż i idę z nim na nią. 
- Nathan, nie rób tego! - prosi ale ja jak zahipnotyzowany idę dalej. Już zamachuję się. Widzę strach w jej oczach. Zaczyna gdzieś biec, biegnę za nią. Schodzi po schodach... Gdzieś do jakiego pokoju. Zamach. Nie trafiłem. Następnym razem na pewno trafię. 
- Nathan do cholery! Obudź się! - słyszę głos Tom'a. Czuję jak coś mnie odpycha, wyciska, wyciąga...
Przyzwyczajam oczy do jasnego światła. Podnoszę się z podłogi, jestem w salonie. Jakim cudem?! Przede mną stoi zdruzgotana Eva. I chłopacy, Tom obok mnie klęka. Mój wzrok spoczywa na mojej ręce. A dokładniej na nożu kuchennym. Odrzucam go i gwałtownie odsuwam ku ścianie. Jestem przerażony. Przez sen mogłem zabić miłość mojego życia. I moich przyjaciół. Trzęsę się jak w jakimś transie.


Sonda z boku ^^
Dedykuję go Jestę Sufitę i Sykesówna. ♥
Do następnego <3


wtorek, 22 stycznia 2013

28

Przez kilka następnych dni rzadko wychodziłem z domu, jak już to do sklepu. Lindsay zaczęła przychodzić do nas, chłopacy ją zaakceptowali. Ja nie. Nie odzywam się do niej ani do Tom'a.
Chłopacy kazali mi przyjść do salonu, obejrzeć w telewizorze nowy teledysk do I Found You. Siadam między Maxem a Jayem i oglądał. Całkiem nieźle wyszedłem, co ja mówię. Wyszedłem zajebiście. Reszta też. Trochę się śmieję na końcówce. Idę do kuchni, zrobić kawy kiedy słyszę jak ktoś wchodzi do domu, po czym wchodzi do kuchni. Podchodzi do mnie, zagląda przez ramię. Blond włosy lekko opadają na moje ramię. Odwracam się i widzę te niesamowite oczy Evy. Pchnięty chwilą, kładę wargi na jej wargach i całuję ją. Ona odwzajemnia. Czuję że radość mnie rozpiera. Przejeżdżam kciukiem po jej policzku. Łapie mnie za rękę i z uśmiechem prowadzi do salonu. Wita się z resztą, również z Lindsay. Zachowują się jak przyjaciółki. Wkładam ręce do kieszeni i idę do mojego pokoju. Nie chcę z nimi siedzieć, nie mam ochoty.
Kocham Evę. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że nie będzie ze mną szczęśliwa. Nie mogę jej krzywdzić. Muszę sprawić że o mnie zapomni. Zapomni o Nathanie Sykesie, a co za tym idzie o The Wanted. Nie o swoim bracie, trudno. Ale o mnie musi.

Bo tyle czasu zajęło mi  żeby cię znaleźć i być przy tobie...
Zakładam ręce na kark i znów kładę się na łóżku. Boję się zamknąć oczy, koszmar może do mnie powrócić. Ten sen mnie cały czas zastanawia, dziwi. Zamykam oczy.
Stoję przy drzewie, znów ubrany w garnitur. Po chwili podchodzi do mnie Eva w sukni ślubnej, uśmiecha się. Kładzie dłonie na mojej klatce piersiowej i wpatruje się we mnie. Nachodzi mnie jedna myśl: możemy być szczęśliwi w jeden, jedyny sposób. Wyjmuję nóż z kieszeni i wbijam go w Jej brzuch. Biała suknia w mgnieniu oka jest zakrwawiona. Po chwili narzędzie ponownie znajduję się, tym razem w moim brzuchu. Paraliżujący ból. Opadam na kolana i umieram.
Otwieram oczy. Leżę na środku pokoju, w ręku trzymam nóż. Moja bluzka jest we krwi. Wstaję a w moich oczach gromadzą się łzy. Co ja zrobiłem? Pytam siebie w myślach. Schodzę na dół, nikogo w domu. Przeszukuję go, czy czasem kogoś nie zabiłem. Wracam ponownie do pokoju i widzę przy łóżku Neytiri. Klękam przy niej. Jest zadźgana. Zabiłem ją. Skrzywdziłem ją a zarazem Jaya. Wrzeszczę i osuwam się po ścianie na podłogę. Ręce mi się trzęsą. Po chwili przytomnieje i chowam jaszczurkę do pudełka, a następnie kładę go na stole w ogrodzie. Muszę poczekać za resztą. Mają prawo wiedzieć co zrobiłem. Najgorsze jest to, że zrobiłem to nieświadomie. Nie wiedziałem co robię, przecież spałem...


Nie wiem czemu, nie podoba mi się ten rozdział :c
Ostatnio mi się wszystko nie podoba ;<
Jaram się nowym teledyskiem do IFY i stwierdzam że jest on o wiele lepszy od tego pierwszego ^^
No i najważniejsze.
Chory psychicznie i morderca Nathan :3
Bójcie się...
Do następnego <3


poniedziałek, 21 stycznia 2013

27

- On... jest moim bratem. - siada na sofie bezradnie, a Tom ją przytula.
Jej słowa powoli do mnie docierają jak półcień. On ją kochał, całowali się... A potem okazuje się że są rodzeństwem. Kładę automatycznie rękę na ramieniu Tom'a. Ten wstaje i klepie mnie. Godzimy się.
- Młody, szykuj się. Mamy koncert. - mówi Max a ja kiwam głową i idę do pokoju. Zakładam garniak, jak ostatnio to robimy. Nie wiem po co. Bez sensu. Ciągle w tym garniturze chodzić ubranym jak pingwin. Wiąże buty i zakładam mój szczęśliwy wisiorek. Dostałem go od mamy, przed występem w X-Factor. Przynosi mi szczęście na koncertach, przynajmniej tak mi się zdaje. Po 20 minutach, jedziemy na miejsce koncertu. oprócz nas będą inne sławy. Wysiadamy pod budynkiem i idziemy za kulisy, gdzie zostaję lekko umalowany i uczesany. W końcu jestem Nathan Sykes, bóg piękna. To był sarkazm. Odwala mi. Za dużo leków... Biorę 2 do ust i popijam wodą. Otrzymuję mikrofon do ręki i podrzucam nim, dla rozluźnienia nerwów. Wchodzimy i śpiewamy moją ulubioną piosenkę z naszego repertuaru. Może dlatego że najwięcej w niej śpiewam, sam nie wiem. Po 3 minutach, następują pierwsze tony Glad You Came. Schodzimy ze sceny. Popędzam wszystkich, chcę jak najszybciej jechać do domu. Zbyt dużo spędzam czasu w domu, ale to tam się najlepiej czuję. Już nie na scenie i to mnie przeraża.
Wreszcie docieramy do domu. Max, Tom i Jay piją w salonie po piwie, Siva zaszywa się w pokoju tak jak ja. Ostatnio z Nareeshą mają kryzys, współczuję mu. Przebieram się w luźne rzeczy. Siadam przy biurku i bawię się pudełeczkiem tabletek. Rzucam nim o ścianę i kładę się na łóżku.
- Nathan... Żyletka. - mówi jakiś głos a ja gwałtownie się podnoszę. Nikogo. Wstaję i rozglądam się.
- Wiesz co masz zrobić, zrób więc to... - ponawia się głos a ja trzymam się za głowę.
- Zamknij się! - krzyczę, a do pokoju wbiega Eva. Przytula mnie i głaszcze po głowie.
- Spokojnie, Nath. Tu nikogo nie ma. - szepcze a jej głos jest jak miód. Zamykam oczy i zasypiam.
Las, zachód słońca. Idę ubrany w garnitur między drzewami. Coś mnie prowadzi. Jest to wilk bądź lis, nie rozpoznaję. Po kilkunastu minutach wędrówki, docieram do jeziora. Z początku wydaje się spokojne, jednak po chwili robi się krwisto czerwone. Na środku jego, pływa jakieś ciało. Idę przez wodę do niego. Ciało zanurza się, zanurzam się więc i ja. Chwytam je do ręki i odgarniam włosy. To Eva. Jest w sukni ślubnej. Wynurzam się, razem z nią. Klękam nad nią i całuję w usta, jednak na nic to. Ona nie żyje. Spoglądam na moją marynarkę, jest ślubna. Łzy lecą po moich policzkach. Czuję jak coś mnie odpycha, wyrywa z uścisku z martwym ciałem...
Otwieram oczy, jestem spocony. A raczej mokry. Mam mokre włosy, twarz, moje ciuchy są mokre. Idę do łazienki; woda rozlewa się z umywalki. Szybko ją zakręcam i szmatkami wycieram podłogę. Wyczerpany upadam na ziemię i kulę się. Jak bezbronne dziecko.


Hahahaha ^^
Znając życie, znów was zdezorientowałem irp. :3
Taki już jestem ;p
NOTKA
Wpiszcie się w zakładce "Informowani", jest ona u góry, taka śliczna i wgl. ^^
Osoby z tej zakładki będą informowane o nn, żeby nie było.
Jak kogoś nie ma, to nie dowie się o nowym rozdziale :c
Bo potem się gubię.
Proszę aby każdy się wpisał, nawet ci co ich informowałem. 
Do następnego <3


niedziela, 20 stycznia 2013

26

Kilka dni później nic się nie zmieniło. Tylko opakowanie tabletek stało się puste. Ale kupiłem dwa nowe. Próbowałem wyciągnąć od Tom'a o co chodzi, jednak nie udało się. Nie chce powiedzieć, milczy jak grób. Chociaż można się kłócić czy rób milczy czy nie, bo ja na przykład słyszałem jak grób skrzypi. Koniec dygresji. Ostatnio stwierdzam że robię się wariatem, gadam sam do siebie, nawet myślę. To wszystko przez te akcje. Tom znika wieczorem a wraca nad ranem. Często czuć od niego alkohol. Max ma depresję, bo nie może znaleźć dziewczyny. Seev kłóci się z Nare i nie podoba mi się to. O Jay'u nie wspomnę. Ja... nie wiem. Eva dzwoni, ale tylko do Tom'a. Dziwne. Chciałem wielokrotnie do niej iść, ale boję się jej reakcji. Charlotte od dawna nie widziałem.
Kolejny raz siadam pod drzewem, na śniegu. Robię to od dawna, a dokładniej od chwili, w której Eva mnie wyrzuciła z domu. Miała rację. Zapinam kurtkę pod szyję i biorę do ręki śnieg, który natychmiastowo pod wpływem ciepła, zmienia się w wodę. Wzdycham, słyszę obok siebie rytmiczne chrobotanie śniegu.
- Zimno jest, nie siedź tu. - słyszę. Ten głos wszędzie poznam. Eva.
- Wiem, ale nie mam co ze sobą zrobić. - wstaję i wzruszam ramionami.
- Nathan, chciałam ciebie przeprosić. Po prostu wtedy poniosło mnie trochę. - blondynka nerwowo patrzy w buty.
- Eva, tak wcale nie jest. Ale nie powinnaś się ciąć. - mówię a ona ze strachem na mnie patrzy.
- Skąd wiesz?
- Od Tom'a. Chociaż na tyle był przyzwoity i powiedział mi to. - przytulam ją. Wtula się we mnie. Po chwili jednak się odsuwa. Ociera świeże łzy. Biorę ją pod ramię i idziemy do domu. Po drodze kupujemy kawę, ja zamawiam cappucino a ona frappucino. Uśmiecham się, ona odwzajemnia uśmiech.
Wszystko wraca do normy... A może jednak nie...
Po 10 minutach wracamy do domu. Przekręcam klucz w drzwiach i zapraszam Evę do środka. Ściąga płaszcz i wchodzi po salonu. Rzucam kurtkę na szafkę i podchodzę do niej. Thomas kiedy nas widzi, wstaje.
- Nie wierze. - mówi i patrzy na mnie z nieudawaną wściekłością.
- O co chodzi? - prawie krzyczę.
- Zostaw ją! - tym razem Parker podnosi głos.
- Nie. Co, zazdrosny? - docinam mu, a dziewczyna próbuje mnie powstrzymać.
- Nie rozśmieszaj mnie.
- Idź do Lindsay. - warczę a Max prycha.
- Nathan, Tom, przestańcie! - mówi głośno Eva. - On... - zaczyna.


Okropny, wiem. Byłem w szpitalu z bratem i taki wyszedł. W ogóle go nie miało dzisiaj być, ale ulitowałem się.
Ja się dziwie że się nie domyśliliście że Tom...
No tego no. :3
Aaa. Nathan będzie wpędzał się w chorobę umysłową. Aż skończy w psychiatryku ^^
Huehuehue. Moja wizja :D
I przypominam o zakładce "Informowani" !! o.O
Do następnego <3


sobota, 19 stycznia 2013

25


Otwieram oczy, jest godzina 13. Niechętnie wstaję i ubieram się.  Schodzę mozolnie na dół. Tom stoi przy oknie, jednak odwraca się do mnie.
- Dlaczego? – pytam z goryczą.
- Wiem, że uważasz że zabawiłem się wami. Kocham ją, tak jak kocham ciebie. Po bratersku. Spotkałem Lindsay, rozmawialiśmy. Aż zakochałem się. Ona we mnie też, i tak to wygląda. – wzdycha i podchodzi do mnie. Chce położyć rękę na moim ramieniu, jednak ja się odsuwam.
- Życzę wam szczęścia. – rzucam i idę do Evy.
Pukam do drzwi, niedługo potem blondynka mi je otwiera. Wpuszcza mnie do środka. Patrzę na nią. Jest smutna.
- Wiem Nathan, o tym co zaszło między tobą a Charlotte. Nie obwiniam ciebie, ani nic. Przecież nie jesteśmy razem. – pociąga nosem.
- Eva. Ja ciebie kocham, nie wiem co mnie poniosło. Po prostu… Brakuje mi kobiecego dotyku, czegokolwiek. A ty mnie odpychasz. – mówię, i wiem że te słowa być może ją ranią.
- Też ciebie kocham. Ale to nie jest wytłumaczenie. – bezradnie siada na fotelu.
- Skrzywdziłem ciebie, przepraszam. – szepczę i kucam obok niej.
- Po prostu… Obiecaj mi że będziesz szczęśliwy.
- Obiecuję. Ale będę szczęśliwy tylko z tobą.
- Mhm. Idź już. Spotkamy się kiedy indziej.. – podkurcza nogi a ja kiwam głową i odchodzę. Po 10 minutach spokojnego spaceru docieram do domu. Siadam w salonie i oglądam jakiś mecz. Nie interesuje mnie, w mojej głowie siedzi Ona. Eva. Opieram głowę wygodnie na oparciu. Odtwarzam w myślach jej twarz, dotyk, usta. Kocham go. Jestem tego pewien i będę walczył o tą miłość.
Przytomnieje dopiero w chwili, w której Tom mnie szturcha. Unoszę brew, widzę że ma na rękach krew. Gwałtownie wstaję.
- Byłem u Evy. Cięła się. Przez ciebie ty idioto! – krzyczy i wybucha złością.
- Ale… Co z nią?
- Żyje, nie bój się. Po prostu cięła się. Założyłem jej opatrunek. – patrzy na mnie z obrzydzeniem i idzie na schody.
- Co ona ciebie tak obchodzi? Masz Lindsay! – tym razem ja nie wytrzymuję.
- Obchodzi mnie bo… - zamiera w pół zdania i ucieka do pokoju. O co chodzi? Pytam się w myślach, ale nie idę za nim. Idę do mojego „królestwa” i biorę kolejne 3 tabletki na uspokojenie. Siadam na kafelkach łazienkowych i chowam twarz w dłoniach.


Dużo dialogów -.- Not like xD
Ja nie wiem, mój blog jest taaki przewidywalny o.O
Już dawno byście się skapli o co chodzi. ^^
Zapraszam na moje dwa blogi:
Taka tam reklama :3
Aaa. Dodałem zakładkę "Informowani", proszę abyście tam zajrzeli ;)
Do następnego <3



piątek, 18 stycznia 2013

24


Eva zbiega speszona i wychodzi. Patrzę przez okno na jej oddalającą się postać. Nie wiem czemu, nie biegnę za nią. Idiota ze mnie. Schodzę po schodach, jednak Jay mnie zatrzymuje.
- Kiedy indziej pogadacie. – mówi a ja kiwam głową. Patrzę na Tom’a który uśmiecha się do telefonu. Kopię go w nogę a on spogląda na mnie z uniesioną brwią. Mam ochotę mu przywalić. Widać zabawił się uczuciami Evy. I po części moimi. Podchodzę do niego i uderzam go z otwartej ręki. Po chwili dopiero dochodzi do mnie co zrobiłem. Drapię się po głowie i wychodzę z domu. Idę nad rzekę, ostatnio ulubione moje miejsce. Siadam na kamieniu i kryję twarz we dłoniach. Słyszę kroki obok mnie. Ktoś kładzie rękę na moim ramieniu. Charlotte. Wstaję i patrzę na nią. Lekko się uśmiecha.
- Byłam u ciebie w szpitalu parę tygodni temu. Eva zasłaniała ciebie i kazała odejść. Kocha ciebie, to widać gołym okiem. – stwierdza
- Tak, wiem. Coś chcesz? – zadaję pytanie a szatynka krzyżuje ręce na piersi.
- Moja siostra bardzo trzyma się z Tomem. Ostatnio nawet słyszałam ich jęki. – śmieję się a ja unoszę brew z uśmiechem.
- Nie interesuje mnie życie intymne Tom’a.
- Może, ale ostatnio go śledziłeś. – przybliża się do mnie i spogląda na moje wargi. – Nie ładnie, Nathanie.
- Ty też nie jesteś niewiniątkiem. – uśmiecham się chytrze. Charlotte mnie zaskakuje. Całuje mnie. Odwzajemniam pocałunek, nawet nie wiem dlaczego. Po prostu. Daję się ponieść emocją. Wkładam rękę pod jej bluzkę i jeżdżę nią po jej plecach. Ona przyciska mnie do siebie. Odsuwa się i oblizuje wargi. Wyciąga paczkę papierosów. Podaje mi jednego, drugiego sobie zostawia. Odpala razem ze mną. Wypuszczam dym i podchodzę do wody. Wydaję się taka mętna… Jak moje życie. Po paru minutach wyrzucam niedopałek i wracam do Char.
- Do zobaczenia, Nath. – uśmiecha się perliście i odchodzi. Wracam do domu. Podchodzę do pianina, zasiadam do niego. Gram „I’ll be Your strenght”. Jednak tym razem wszystko ze mnie nie spływa. Kieruję swoje kroki do łazienki, w której tak się zraniłem. W której umarłem. Opieram się o umywalkę i patrzę na swoje odbicie w lustrze. Jestem idiotą to mało powiedziane. Ja nie powinienem wrócić do życia. Powinienem zgnić w piekle. Słowa ranią, ale najbardziej ranią czyny. Wyjmuję z szafeczki tabletki uspakajające. Biorę 3 i popijam wodą. Kładę się na łóżku i zasypiam. Wcześnie bo jest po 18, ale zasypiam…


1. Nie, Nathan się nie zabił. 
2. Potem dowiecie się dlaczego Eva jako jedyna wiedziała o Tondsay xd
3. Wydaję się według mnie krótszy, aczkolwiek w tym rozdziale mają początek kilka rzeczy, które potem będą chyba ważne. :3 
4. Dziękuję za wszystkie komentarze. Kocham was ^^ 
Nie wiem co mnie wzięło na dobroć. Dziś Dzień Dobroci. Moje własne święto :D
Do następnego <3


czwartek, 17 stycznia 2013

23


Budzę się. Jestem w sali szpitalnej. Rozglądam się i widzę Tom'a obok mnie. Śpi. Po drugiej stronie siedzi Jay, Max, Seev i dziewczyny. Unoszę brew i podnoszę się. Tom spogląda na mnie.
- Obudziłeś się.. - mówi.
- Tom... Przecież ty nie żyjesz ! - prawie wykrzykuje, w skutek czego reszta podchodzi do nas.
- Ja?! Nie, ja mam się dobrze. Nawet bardzo. - śmieję się a ja szczypię go w ramię. On jest prawdziwy. Żyje.
- Byłeś w śpiączce 3 tygodnie. Pewno to ci się śniło... - wzdycha Max.
- Możliwe... Śniło mi się że wyszedłem ze szpitala i poszedłem się napić. Wracając znalazłem Tom'a. Nie żył.
- Dzięki Młody. - ponownie na twarz Thomasa wkradł się uśmiech. Brakowało mi tego. Przytuliłem się do niego jak do ojca. Tamto było snem, nie to.
Po 2 dniach wyszedłem ze szpitala. Nawet lepiej, nie chciałem być w tym okropnym miejscu. Staram się naprawiać relacje z Tomem. Dostaję szansę. Rozpakuję swoją torbę ze szpitala, stała od dwóch dni w kącie. Zmieniam bluzkę i schodzę na dół. Mijam się z Tomem w korytarzu, gdzieś wychodzi. O nie. Myślę w głowie. Żeby tylko się mój sen nie spełnił... Zakładam bluzę i trampki, przy wyjściu rzucam że idę na kawę. Śledzę przyjaciela. Wiem że źle robię, ale muszę to zrobić. Wydaję się z początku że Parker idzie w stronę centrum, jednak skręca w stronę rzeki. Nie podoba mi się to. Skradam się po cichu między drzewami. Po co on tu przyszedł? I po chwili wszystko się wyjaśnia. On idzie do Lindsay. Przytula ją i całuję w usta. Namiętnie. Nie wierzę w to co widzę. Osuwam się na trawę i przypatruję się im. Siadają wtuleni i rozmawiają. A przecież Tom kochał Evę. Raptem się odkochał? Nie możliwe. Setki pytani kłębią się w mojej głowie. Znów patrzę na nich. Wyglądają na szczęśliwych. Po pół godzinie rozstają się i Tom wraca w stronę domu. Przynajmniej nic mu się nie stało. Idę za nim, jak wcześniej. Wchodzę do domu później, żeby nikt nie zauważył. W salonie jest Eva, Tom całuje ją w policzek i idzie do łazienki. Uśmiecham się do blondynki. Nadal nie wyjaśniliśmy sobie. Nadal nie wyznaliśmy miłości. Nadal nie wiem co z nami. Wchodzę do mojego pokoju i zasiadam do pianina. Otwieram klapę instrumentu, do pomieszczenia wchodzi Ona. Kładzie mi rękę na ramieniu. Odwracam się do niej i patrzę w jej oczy. W tęczówki które tak kocham. Opiera swoje czoło na moim czole. Przejeżdżam opuszkami palców po jej policzku, unoszę podbródek. Całuję ją.
Pocałunek jak wschodzące słońce.
Pocałunek jak księżyc w pełni.
Pocałunek jak wzburzone morze.


BUM! Macie no szczęśliwie no. c:
I uprzedzam, Eva wiedziała o tym że Tom się spotyka z Lindsay. Jako jedyna. Bo... [pominięta część]
W razie czego, uprzedzam żeby regularnie brać tabletki na uspokojenie. Będzie się działo ^^
Anonimie (Lose my mind) - chciałbym abyś komentował/komentowała na bieżąco :3 Nie jestem osobą podatną na krytykę. Nie wiem o co chodzi z wpływami. Ale cieszę się że jesteś tu i czytasz to. ;>
Do następnego <3


środa, 16 stycznia 2013

22

" Jesteśmy jak bracia, jeśli umrę, będę się tobą opiekował. Obiecuję. Nigdy ciebie nie opuszczę, przyjacielu"
To co widzę mnie przeraża... Podbiegam do Tom'a i szturcham go. Ledwo przytomnie na mnie patrzy.
- Tom, nie zasypiaj. Patrz na mnie do cholery ! - krzyczę a on kiwał głową. Jest blady. Nerwowo wybieram numer na pogotowie i mówię im co się stało. O ile dyspozytor w ogóle coś zrozumiał. Kładę na kolana jego głowę i nadal go szturcham, próbując aby nie zasnął. Nic z tego. Krótko przed przyjazdem pogotowia, Tommy zasypia. A raczej mdleje.
W szpitalu nie wiele się dowiaduje, być może dlatego że jestem pijany. Chłopacy i dziewczyny dojechali, siedzą na przeciw mnie. Pukam głową o ścianę, jakby to miało pomóc. Na nic.
- Nathan, jedź do domu. Musisz wytrzeźwieć. Max cię zawiezie.- mówi Jay a ja kręcę głową.
- Ja muszę być przy nim.. - bełkoczę, jednak moje ciało jest zbyt zmęczone. Jak marionetka poddaję się Maxowi który zawozi mnie do domu i kładzie do łóżka. Przykrywam się kocem i zasypiam.
W południe jadę taksówką do szpitala. Stan Thomasa się nie zmienił. Na razie. Wchodzę do szpitala i idę na słynne drugie piętro, na którym wcześniej ja byłem. Podchodzę do Maxa, staram wymusić uśmiech. Jednak coś nie gra... On ma zapłakane oczy. Patrzy na mnie z żalem. Mój wzrok przenosi się na resztę, która jest wręcz zrozpaczona. I wszystko pryska jak bańka mydlana. On nie żyje. Obija mi się o głowę. Łzy lecą po moich policzkach. Idę do jego sali, wyrywam się Maxowi. Leży na łóżku szpitalnym. Odłączony jest od aparatur, od wszystkiego. Jest siny, zimny. Śmierć wzięła go do śmiertelnego uścisku. Zabrała mi go. Mojego przyjaciela, brata. Wychodzę z sali i bezwładnie klękam na ziemi. Krzyczę a moje łzy lecą szybciej. Kładę się na zimnej podłodze i wiję. To boli, bardzo boli. Lekarz mnie podnosi i daje proszki na uspokojenie a ja trzęsę się. Czemu? Co ja takiego Ci zrobiłem? Pytam w myślach Boga. On jest niby sprawiedliwy. Gdyby był, zostawił by Tom'a. Naszego Parrota. Parkera. Rzucam kubkiem z wodą o ścianę i kopię w nią. To nie fair. Siva bierze mnie pod ramię i zawozi do domu, jako jedyny jest w miarę spokojny. Zmieniam dom w bałagan, wygląda jakby przeszło tornado. Zbijam wazony, ramki ze zdjęciam, pruję nożem kanapy. Chłopacy patrzą na to ze współczuciem. Istna pożoga. Biorę do ręki nasze wspólne zdjęcie z jego 23 urodzin. Jeszcze z Kelsey. Przyciskam go do piersi i rzucam nim o ścianę. Zbija się na tysiąc kawałków, które mnie ranią. Nie fizycznie - psychicznie. Biegnę do pokoju. Do jego pokoju. Wszystko poukładane, jakby miał zaraz wrócić. Ale on nie wróci. Już nigdy. Idę do siebie do pokoju i walę znów głową o ścianę. I nic. To nie sen. Rzucam się bezradnie na łóżko i tonę w otchłaniach rozpaczy.


No i macie. Jam Mistrz Komplikator. :3
Ciężko pisało mi się to, ciężej niż tamten z Nathem.
Naprawdę.
Tom NIE zmartwychwstanie. Ani nic. Nie żyje.
Do następnego...




21

~ Nathan ~
Rozglądam się po sali. Wszyscy są oprócz Niej. Oprócz Evy. Podnoszę się do pozycji siedzącej. Mam zabandażowane ręce. Po chwili jednak, moje obawy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znikają. Blondynka wchodzi do sali. Uśmiecham się do niej, podchodzi do mnie. Kosmyk włosów niesfornie spada na jej twarz, odkładam go. Reszta zespołu i Adrienne odchodzą, Eva siada obok mnie na obracanym krześle. Łapię ją za dłoń, dziewczyna patrzy na mnie szklanymi oczami.
- Eva... Jestem idiotą. - mówię a ona kiwa przecząco głową.
- Nie, Nath. To ja jestem idiotką. Kochałam ciebie od początku i nadal kocham. Nie wiem co się ze mną stało... - wzdycha.
- Może nie obwiniajmy się, bo i ja jestem winny i po części ty. To nie ważne. - uśmiecham się lekko a ona odwzajemnia uśmiech. Przytula się do mnie, w takiej też pozie zasypiam. Jestem szczęśliwy. Chyba...

~ 2 tygodnie później ~
Wypisali mnie wczoraj ze szpitala. Siedzę na kanapie z Maxem. Tom'a nigdzie nie ma. Nie odbiera telefonu, a powinien. Adrienne twierdzi że czasem trzeba samemu pobyć. Tylko nie wiem, co mu jest. Nie jestem z Evą oficjalnie, nawet nie oficjalnie nie jesteśmy razem. Owszem, wyznałem jej miłość a ona mi. Ale na tym się skończyło. Sądzę że nawet lepiej jeśli nie będziemy razem... Zaoszczędzę jej cierpienia, spowodowanego przeze mnie z pewnością.
Uśmiecham się i wychodzę z domu. Idę do pubu. Kiedy wchodzę do niego, zegar na ścianie wybija 19 godzinę. Podchodzę do baru i zamawiam whisky, na dobry początek. Chcę upić smutki w alkoholu. Najlepsze wyjście. Siadam na krzesełku, po chwili dostaję zamówienie. Piję. Tak mijają mi 2 godziny. Piję ciągle to ostrzejsze trunki. Ledwo stoję na nogach. Barman patrzy na mnie z troską i smutkiem.
- Wszystko dobrze? - pyta.
- Nie, wszystko się wali. - bełkoczę. Zostawiam pokaźny plik pieniędzy i wychodzę z budynku. Kieruję się w stronę mostu. Nie żeby się zabić, po prostu muszę pomyśleć. Śnieg gruchota pod moimi butami. Skręcam i znajduję się w lasku, który jest przy rzece. Przechodzę przez niego, rozglądając się. Świat wiruje bo jestem pijany. Dochodzę do brzegu rzeki, jednak co tam zastaję mnie przeraża...


Jestem pół na pół zadowolony z tego rozdziału xd
Hahahahaha, a wy myśleliście że happy będzie? Hahaha :D
Cofam moje ostatnie zdanie z tamtego rdz. że nikogo nie zabiję. ^^
Mój nowy blog o The Wanted. Chcieliście, to macie. onlygoawaywithyou.blogspot.com
Do następnego <3



wtorek, 15 stycznia 2013

#Notka

Chcieliście nowy blog o The Wanted.
Tak więc powstał dzisiaj.
Oczywiście nie będę zaniedbywał tego, w końcu jest pierwszy i jestem z niego dumny. ^^
16 osób chciało blog, tak więc mam nadzieje że tyle i więcej będzie go czytać :3
Adres: http://onlygoawaywithyou.blogspot.com/
No to tyle.
<3


20


Mijały dni. Nathan leży w szpitalu, w śpiączce. Lekarze mówią że to dosyć normalny stan dla kogoś, kto wrócił do życia. Nie wiem. Coraz jest mi ciężej. Kolejny raz z rzędu siedzę przy jego łóżku szpitalnym. Muskam lekko opuszkami palców jego bladą rękę. Opieram się o oparcie krzesła kiedy do sali wchodzi jakaś dziewczyna. Za nią wchodzi kolejna. Są trochę do siebie podobne, celuję więc że to siostry. Jedna z nich kazała mi wtedy iść nad rzekę… Brała udział w moim porwaniu. Wstaję gwałtownie i staram się zasłonić twarz Nathana. Jeśli chcą coś mu zrobić, zrobią najpierw mi. Niższa z nich unosi brew. Oby dwie mają pomalowane usta krwisto czerwoną szminką. Wysoka ma siatkowe rajstopy, czarną spódniczkę i dopasowany top. Na to lekko narzucony żakiet. Druga ma na sobie czarne rurki, jakby od jazdy motocyklem.
- Nie chcemy nic wam zrobić. Jestem Lindsay. – mówi ta wyższa i uśmiecha się.
- Jakbyście nie chciały nic nam zrobić, to Ona by nic mi nie zrobiła. – wskazuje palcem na jej towarzyszkę a ta spuszcza wzrok.
- Przepraszam… Kiedy indziej wyjaśnię ci to. – wzdycha i patrzy z troską na Nath’a.
- Zamknij się. – warczę.
- Masz szczęście że masz Nathana. Nie wiem czy zasługuję na ciebie. – drwi przyjaciółka Lindsay a mi puszczają nerwy.
- Może. A teraz myślę że powinniście odejść. – krzyżuję ręce na piersi, a owe dziewczyny wychodzą z pomieszczenia.  Siadam z powrotem obok Nathana a łzy mimowolnie zaczynają płynąć po moich policzkach.

~ Miesiąc później ~
Minął ponad miesiąc os samobójstwa Nathana. Niedoszłego samobójstwa. Dzień w dzień, siedziałam wytrwale przy nim. Opiekowałam się nim. Reszta mnie zmieniała, ale tylko w okolicznościach, kiedy ledwo mówiłam. Kolejny deszczowy dzień. Kolejny dzień spędzony w szpitalu. Przy Jego łóżku. Pielęgniarka przychodzi zmienić kroplówkę. Zamykam oczy aby się chwilę przespać. Po 5 minutach następuje cisza. Mój miarowy oddech łączący się z pikaniem monitorów. Słyszę pojękiwanie. Wstaję i podchodzę do Nathana. Rusza palcami prawej ręki. Dzwonię czerwonym przyciskiem, sekundę później pojawia się lekarz i pielęgniarka. Wychodzę z sali. W głębi duszy cieszę się. Łza szczęścia skapuje a Tom mnie przytula. Reszta do nas dochodzi. Adrienne kładzie rękę na moim ramieniu, uśmiecham się do niej.
Lekarz wychodzi, nie odwraca wzroku od karty. Po chwili jednak na nas patrzy.
- Pan Nathan Sykes się wybudził ze śpiączki. Normy życiowe są zachowane, jeśli wszystko pójdzie po nasze myśli, powinien wyjść w przyszłym tygodniu. – orzeka i odchodzi. Każdy się do każdego przytula, ja też to robię. Jednak nachodzą mnie wątpliwości. Wszyscy wchodzą do jego sali, oprócz mnie. Wolę zostać na zewnątrz.



Spokojnie, spokojnie. :3
Powinno być dobrze. Na razie^^
Chyba wiecie jakie jest moje zdanie na ten temat :D
Chciałem przeprosić Adriannę i Izę. One wiedzą dlaczego. 
Do następnego <3


 

poniedziałek, 14 stycznia 2013

19


Płacz. Najlepsza forma wyrażania rozpaczy. Podniosłem się do pozycji siedzącej. Muszę ostatni raz na Niego spojrzeć. Wstaje i automatycznie kieruję się do jego pokoju, po czym wchodzę do łazienki. Klękam obok przyjaciela. Nagle Nathana klatka piersiowa zaczyna się nieznacznie poruszać. Przykładam szybko głowę do jego ust, ciężko i powoli , ale oddycha! Sprawdzam puls, serce zaczyna bić.
- On żyje ! - krzyczę a w kilka sekund obok mnie znajdują się chłopaki. Dziewczyny dzwonią ponownie po karetkę. Max nerwowo rozpina jego przemoczoną bluzę. Eva przybiega, łzy kapią z jej oczu.
I teraz dociera do mnie straszliwa prawda. Owszem kochałem ją, ale przy Nathanie będzie szczęśliwsza. Ona go bardzo kocha. Zaczynam rozumieć, iż ich miłość jest silniejsza. Że ja jej tak naprawdę nie kocham. Jestem tylko zauroczony. Odsuwam się w momencie, w którym lekarze ponownie zjawiają się w łazience. Ci sami co byli wcześniej. Z niedowierzaniem badają go i podają adrenalinę. Wkładają mu do ust rurkę i przekładają na nosze. Jeden z nich wynosi go do karetki.
- Nie mogę uwierzyć iż On żyje. Byliśmy tu, nie biło jego serce. To jest cud. – mówi i lekko się uśmiecha – Widać że jest silny. Zabieramy go do kliniki św. Pawła. – odchodzi i na sygnale odjeżdżają. Nalewam do szklanki wodę i biorę tabletkę na uspokojenie. Przytulam Evę i ocieram kciukiem jej mokre policzki. Wsiadam do czarnego BMW Maxa. Za nami siedzi Eva, Adrienne i Jay. W drugim samochodzie jest Siva.
Po 20 minutach jesteśmy w szpitalu, kolejny raz. Dzięki zielonookiej pielęgniarce trafiamy do sali Nathana. Jest podłączony do aparatur, na twarzy ma maskę. Lekarz prosi Maxa o wypełnienie danych a ja siadam na krzesełku, naprzeciw okienka z którego widać Natha. Zamykam oczy i pomimo mojej woli, zasypiam.
~ Eva ~
Patrzę na Tom’a który zasypia. Przenoszę wzrok na widok zza szybki. Uśmiecham się lekko, jednak łza spływa po moim rumianym policzku. Żyje. To jest najważniejsze. Umarł, ale jednak wrócił do życia. Nie wiem czy będę w stanie z nim porozmawiać. Czy on będzie w stanie mi wybaczyć. Kocham jego i tylko jego. Od chwili w parku, kiedy ujrzałam go rozkojarzonego. Do chwili w której umrę. Zawsze i na zawszę będę go kochać, nawet jeśli on będzie kazał mi odejść. Przykładam czoło do zimnej szyby i osuwam się na podłogę. Po chwili Adrienne podaje mi kubek z gorącym, aromatycznym napojem. Rozgrzewa mnie. Blondynka siada obok mnie i również pije z kubka.
- Kochasz go? – pytam, widząc jej wzrok wędrujący do Jay’a.
- Tak. Kocham, chociaż znam go dzień. – odpowiada i patrzy we mnie.
- Tak samo było ze mną i Nathanem. Szkoda że wszystko tak się pokomplikowało.
- Wiem. Eva, zawsze będę cię wspierać. Bez względu na wszystko. – przytula mnie.
- Dziękuję, to jest mi teraz potrzebne. – mówię.


Cieszycie się? NATHAN ŻYJE. ^^
Według mnie jest za słodko, aczkolwiek nie będę się wyjątkowo wypowiadał :3
No tego. Rozmyśliłem się.
Chciałem skończyć ale przyszły mi nowe pomysły i dalej będę was męczyć. xd
I stwierdzam iż rozdział w którym Nathan się „zabija” był najchętniej czytany i wgl.
Różne rzeczy dzieją się w tej mojej łepetynie… :D
Do następnego <3


niedziela, 13 stycznia 2013

18


~ Jay ~
Boję się że Nathan mógł sobie coś zrobić, idę więc z Maxem i Sivą do jego pokoju. Jest pusty, ale z łazienki dochodzą odgłosy lecącej wody. Otwieram drzwi i to co tam widzę… Zapiera mi dech w piersiach. Łzy momentalnie napływają do moich oczu. Podłoga jest zakrwawiona, a Nathan… leży w wannie pełnej wody. Wyciągam jego głowę na powierzchnie. Jest przeraźliwie blady i zimny, jego usta są sine. Siva wyciąga go na podłogę. Sprawdzam puls, jego serce nie bije. Max wzywa karetkę, ale obawiam się że jest na to za późno. Po 5 minutach na sygnale przyjeżdża pogotowie, kolejny raz w tym tygodniu. Zaczynają go reanimować. Po pół godzinie jednak, rezygnują.
- Przykro mi. On nie żyje. Już nic więcej nie jesteśmy w stanie zrobić. – mówi ze współczuciem a ja upadam na kolana. Czuję się jakby zabrano mi część serca. Był dla mnie najlepszym przyjacielem, kimś z kim mógłbym konie kraść. Max pomaga mi wstać. Schodzimy do salonu. Seev dzwoni do domu pogrzebowego. Kulę się na sofie jak małe dziecko, bojące się iż ojciec je uderzy. Płaczę. Max też nie ukrywa łez.
Jak to boli? Pamiętam jak babcia cierpiała, bo dziadek odszedł. Jest to ból psychiczny tak silny, jakby skała odrywała się z urwiska. Tom wraca do domu, jednak kiedy widzi nasze twarze biegnie do góry. Kilka sekund później słyszę jego dramatyczny krzyk. Zbiega zapłakany na dół i kładzie się na podłodze. Łzy płyną z jego oczu jak grochy. Nie może się uspokoić, żaden z nas nie może. Kolejne osoby wchodzą do naszego domu, jest to Eva i Adrienne. Blondynka nie idzie sprawdzić co się stało. Przytula się do Toma i płacze z nim. Widok piękny a jednocześnie rozpaczliwy. Adrienne tuli się do mnie, słabo przytulam ją. Wreszcie Tom będzie miał Evę dla siebie. Szkoda że opłacone zostało to życiem Natha. Mojego. Naszego Baby Natha. Brak mi słów na wyrażenie mojej rozpaczy. Każdemu z nas wyrwano z serca jakąś część. Część którą zajmował Nathan. Może gdyby nie Eva? Tom? Może by Nathan żył. Ale to gdybanie nie zwróci mu życia.

~ Tom ~ 
Co ja narobiłem... Do końca życia będę się obwiniał o śmierć przyjaciela. To była nie do końca moja wina, a jednak. Gdyby nie ta cholerna miłość... Między krzykiem a szlochaniem wzdycham. Chyba najbardziej cierpię. Mam wyrzuty sumienia. Przeze mnie to wszystko. Wplątuje palce we włosy Evy. Łzy palą moje oczy. Gorycz, zal, smutek i gniew na siebie rozdzierają mnie od środka. Muszę skończyć to. On miał prawo żyć, nie ja. Też się zabiję. Dołączę być może do niego. Być może w niebie mi wybaczy. Bo na ziemi już mi nie przebaczy, nie przytuli po bratersku. Nic. Bez przebaczenia nie mogę żyć. Muszę się zabić.


Miałem łzy w oczach, jak to pisałem...
Ciężko było mi oddać wagę tej chwili, uczucia. Ale starałem się jak mogłem.
Nie groźcie mi, bo na nic to. Ja się gróźb nie boję xd 
No to zostaje czekać na epilog... A może na rozdział...






piątek, 11 stycznia 2013

17

Kręcę głową. To nie tak miało być. Wstaję z fotela i idę do pokoju Tom'a. Pukam i pukam.
- Tom, wiem że tam jesteś ! Otwórz, do cholery. - darłem się. W końcu usłyszałem jak przekręca klucz w drzwiach. Wchodzę i zamykam za sobą drzwi. Patrzę na Parkera, który bawi się zegarkiem. Siadam obok niego. Chłopak wzdycha.
- Tom... Ja wiem że to okropnie wygląda. - zaczynam mówić a on mi przerywa.
- Nie, Nathan. Ja zachowuję się jak bachor. Ty ją kochasz a ona kocha ciebie. To widać. Ciało C nie ma prawa się w to, za przeproszeniem, wpierdolić. A ja jestem tym C. Usunę się z waszego związku i spróbuję zapomnieć. Wiem że źle zrobiłem, zraniłem też Kelsey. Zapomnę o Evie ale jeszcze nie wiem jak... - wzdycha i chowa twarz we dłoniach - Przepraszam. Przepraszam was. - szepczę a jego oczy robią się mokre.
Wstaje i wychodzi z pokoju. Idę za nim, Tom wychodzi z domu. Jay mnie powstrzymuje. Próbuję mu się wyrwać ale na marne. Eva i Adrienne siedzą w ciszy a po chwili wstają.
- My już pójdziemy ... - mówi Eva a ja kiwam głową.
- Tak będzie najlepiej. - stwierdzam i odwracam się. Kątem oka widzę ich miny. Eva jest przygnębiona a Adrienne zmieszana. Biegnę do mojego pokoju i zamykam się na klucz. Znów zamykam się w sobie. Jak przed paroma latami. Czuję w sobie gniew, który przypomina wzburzone morze i smutek przypominający ulewę. Zaciskam pięści na poduszce, najchętniej zabiłbym się. Drżącymi rękoma trzymam w ręku żyletkę. Wpatruję się w nią jak idiota, jakby była ostatnią deską ratunku. Napuszczam wody do wanny, prawie się wylewa. I wchodzę do niej, w ubraniach. W ręce trzymam metalowy przyrząd. Ściskam go a z moich dłoni leci krew. Piecze mnie, jeszcze bardziej naciskam na żyletkę. Muszę zapłacić za krzywdę wyrządzoną Tomowi. Zanurzam się, ale rękę trzymam na powierzchni. Czerwonej cieczy jest coraz więcej, barwi kafelki w łazience. Zamykam oczy i nurkuje. Z każdą sekundą coraz bardziej przyciskam do skóry żyletkę. Czuję że tracę tlen. Woda wlewa się w moje płuca. Przed oczyma mam Jess, mamę, tatę, Evę, Toma, wszystkich.  Żyletka wylatuje z mojej zakrwawionej ręki, przed oczyma mam mgłę. Jeszcze parę sekund i odejdę z tego świata. Będę wreszcie w pełni szczęścia. Woda nade mną wesoło faluje i zabarwia się na szkarłat. Nastaje ciemność. Umieram, a może już umarłem...


Tak, wiem, zaraz przyjdziecie z nożami, mieczami, sznurami i bóg wie jeszcze z czym xd
Ten rozdział odzwierciedla mój obecny nastrój ... Tak dla wiadomości ;]
Mówiłem że namieszam. I będę dalej kręcił. Nie macie ze mną łatwego życia ;3
Kocham was, mimo iż wy mnie znienawidzicie. <3


16

Budzę się i patrzę na zegarek wskazujący 10.18. Obok mnie śpi Eva, zawinięta w kołdrę. Szybko się ubieram żeby jej nie obudzić i patrzę w moje odbicie lustrzane. Malinka na szyi. Uśmiecham się do siebie. Kilka zadrapań na ramionach. Układam włosy i po cichu schodzę na dół. Robię kawę i szykuję tabletki dla reszty. Jay zszedł na dół, i od razu jak odkurzacz, pochłonął kawę i dwie tabletki przeciwbólowe. Słyszę dzwonek do drzwi, James idzie otworzyć. Z kimś rozmawia przy drzwiach. Tom wchodzi do kuchni a ja słyszę jak Jay krzyczy " Nathan, do Evy! Wpuszczę!" Unoszę brew, nic nie zrozumiałem.
- Zamknij się, idioto ! - odkrzykuje mu Tom i zasypia na stole. Układam talerze a do kuchni wchodzi Loczek a za nim jakaś dziewczyna. Blondynka, podobnie jak Eva, z bardzo jasnymi oczami. Uśmiecha się do mnie.
- Musisz być Nathan. Jestem Adrienne. - wyciąga ręke a ja ją ściskam. Akurat przychodzi reszta, w tym Eva. Przytulają się i całują w policzek. Jay robi kawę gościowi, ja idę ogarnąć łóżko. Totalny bałagan panuje w moim pokoju. Ścielę łóżko, wrzucam prześcieradło do pralki. Patrzę na przyrząd jak idiota. Hmm... Który przycisk wybrać...? Gadam sam do siebie. Mądre. Bardzo. Chociaż tak ostatnio spojrzeć to moja psychika mnie rozwala. Wciskam 3 byle jakie przyciski, do tego proszek i płyn i wychodzę zadowolony z łazienki na parterze. Siadam na kanapie obok Evy. W sumie to nie wiem czy jesteśmy razem. Ja ją kocham, spaliśmy razem  Ale nie wiem czy ona coś do mnie czuje... Po ostatnim z Tomem. Mam nadzieję że on nic nie wie. Nie chciałbym aby cierpiał przeze mnie. Przecież to mój przyjaciel. Eva troskliwie przykłada lód do czoła Parkera. Jay siedzi na fotelu, obok Adrienne i rozmawiają. Wzdycham i uśmiecham się do panny Andrews. Seev idzie do łazienki. Chwilę później wychodzi, cały w pianie i patrzy na mnie jak na morderce.
- Co ty zrobiłeś... ? - pyta z udawanym spokojem.
- No... Pranie. - uśmiecham się jak debil a Kaneswaran zaczyna mnie gonić. Wybiegam na ogródek, robimy kółko, potem piętro a na końcu salon gdzie chowam się za Evą i Adrienne.
- Co prałeś? - pyta ponownie.
- A co mogłem prać? Jakąś rzecz. - śmieję się a on piorunuje mnie wzrokiem
- Prześcieradło. - zakłada ręce na ręce. Wpadka...
- Czemu prześcieradło? - Parker patrzy na mnie, na Evę i zdaje mi się że domyśla się o co chodzi.
- Bo brudne było ... - nerwowo strzelam palcami u rąk. Wychodzę z "kryjówki". Tom podchodzi do mnie i odsłania moją szyję.
- Kiepsko kłamiesz, Sykes. - cedzi przez zęby i biegnie po schodach. Opadam bezradnie na fotel. On wie.


Macie szybciej ^^
Ale namieszałem ... I dalej będę mieszać ;d
Adrianno, dodałem cię do bohaterów ^^ Cieszysz się? Bo ja tak <3
Btw. dodałem nowego bohatera. Zachęcam do odwiedzania strony z nimi gdyż często zmieniam itp. ;]
Seryjnie, kocham te wasze dociekania co się stanie ^^ Aż się uśmiecham ;3
Do następnego ;*





czwartek, 10 stycznia 2013

15

Patrzę na ekran telewizora.
" Na Lyons Street, doszło do pożaru. Zginęły wszystkie osoby znajdujące się w budynku. Przyczyna pożaru nie jest znana. "
Czyżby to chciała mi powiedzieć Lindsay? Biorę telefon do ręki i wykręcam numer Charlotte. Nie odbiera. Zakładam ręce za głowę i nerwowo krzątam się po domu. Patrzę na list Tom'a, znajdujący się na komodzie. Przygryzam wargę, przecież to tajemnica korespondencji... Idę do mojego pokoju. Wychodzę na balkon, i jak ostatnio mam w swoim zwyczaju, odpalam papierosa. I co z tego że jestem astmatykiem? Wszystko jedno kiedy i jak umrę. Chciałbym teraz. Ale widać jakimś dziwnym trafem nie mogę się zabić. Nie wychodzi mi to. Biorę telefon do ręki i piszę nową wiadomość.
Możesz przyjść? Chciałbym a byś przyszła... Nathan xx
Klikam odbiorcę i wysyła. Wyrzucam końcówkę papierosa przed siebie i wracam do pomieszczenia. Schodzę na dół, Max włączył muzykę a Tom nalewa wódkę do kieliszków. Uśmiecham się pod nosem. Po 10 minutach słyszę dzwonek do drzwi, przytulam się do Evy. Zdejmuje kurtkę a ja zapraszam ją do salonu. Jay już jest wcięty, gada z doniczką. Siva wręcza mojej towarzyszce kieliszek z winem, ja biorę wódkę. Leci "Hangover", zaczynam tańczyć moim znanym stylem.
~ 2 godziny później ~
Jestem po 5 kieliszkach wódki ale nadal się trzymam na nogach. Eva jest pijana, tak jak reszta towarzystwa. To się nazywa party hard. Jay wymiotuję do donicy z którą wcześniej rozmawiał, Max i Tom się przytulają a Siva... No właśnie, gdzie Seev? Rozglądam się, ale go nigdzie nie widzę. Wchodzę do pokoju, za mną na paluszkach idzie Eva. Uśmiecham się zadziornie. Zaczynam ją całować. Początkowo spokojnie jednak z czasem coraz namiętniej i brutalnie. Przygryza moją dolną wargę i pcha na łóżko. Podoba mi się to. Zdejmuje moją koszulkę i robi malinkę na szyi. Lekko się wyginam. Ściągam jej bluzkę i spodnie, ona robi to samo z moją dolną częścią ubioru. Kładzie się obok i ja jestem nad nią. Gryzę ją lekko w szyję, obojczyk a ją przechodzi dreszcz. Słyszę jak ma przyśpieszony oddech. Jeżdżę językiem bo jej brzuchu i mostku. Dziewczyna śmieję się a mi to sprawia przyjemność. Odpinam jej stanik, ale nie zdejmuję go. Patrzy na mnie z miną smutnego pieska a tym razem ja się śmieje. Głaszczę jej uda i powracam do malinowych ust. Chcę je mieć na wyłączność. Odkładam jej ręce w górę i w końcu zdejmuję stanik. Bawię się jej piersiami ale jej to nie wystarczy. Mi też. Schodzę na dół i zębami ściągam majtki Evy.


Macie sexytime ^^ Ale coś mi nie wyszło... c:
Kocham was i dzięki xD
Chcę tylko powiedzieć ze już prowadzę bloga o NIESAMOWITYCH The Wanted xd
Mam wrażenie że coraz gorsze są rozdziały... Takie nudne. Powinno coś się dziać... ;c
Do następnego <3

Tak fajnie się sekszczą :D :3



14

Wstaję po 8 rano, co jest dla mnie wyczynem. Przebieram się, ogarniam i idę zrobić śniadanie. Nigdy nie robiłem śniadań, ale teraz mam ochotę to zrobić. Smażę jajecznicę i smaruje masłem bułki. Wyjmuję z szafki pięć talerzy i nakładam. Parujące jedzenie stawiam na stole jadalnym i wołam chłopaków. Zakładam bluzę i idę do szkrzynki. Dwa listy i gazeta dla Maxa. Daję mu gazetę i patrzę na listy. Jeden jest zaadresowany do mnie, drugi do Tom'a. Podaję mu kopertę a sam po zjedzeniu swojej porcji śniadania, odczytuję mój list.
" Nathan,
Wiem że zawiodłam. Otworzyłeś się przede mną, zaufałeś... A ja was wydałam. Brałam udział w porwaniu dziewczyny, którą kochasz. To niesprawiedliwe. Kazali mi ją torturować, ale w porę się zjawiliście. Mam poczucie winy, zżera mnie ono od środka. Nie wiesz jak to jest być niechcianym dzieckiem. W młodości byłam modelką, owszem. Ale kiedy odeszłam od tego zawodu, matka się wściekła. Biła mnie co noc kablem , przypalała zapalniczką, biła. Ośmieszała mnie, wyzywała. Poniżała. Ty miałeś szczęśliwe dzieciństwo z kochającą rodziną. Teraz też jesteś szczęśliwy-masz przyjaciół, rodzinę, karierę. Cały świat Cię uwielbia. Mi został tylko ojciec i Lindsay. Planujemy z nią ucieczkę z gangu. Przedtem jednak, chcemy podpalić dom w którym będą się znajdować. Oszczędzimy wszystkim kłopotów i bólu. Naprawdę bardzo przepraszam Was. Nie wiem, czy będę w stanie kiedykolwiek spojrzeć Ci bądź reszcie w oczy. Może i ich osobiście nie poznałam, ale wiem że są podobni do ciebie. 
Charlotte ... "
Chowam papier do kieszeni. Moje oczy robią się powoli szklane. Tom odłożył swój list obok telewizora, znając życie zapomni o nim. Może i lepiej. Im mniej wiedzą tym lepiej śpią. Podkasam rękawy bluzy i wychodzę na zewnątrz, przed dom. Kopię kamyczek, znajdujący się obok mnie. W głowie mam setki myśli, nie od dziś. Kłębią sie we mnie mieszane uczucia. Smutek, rozżalenie, gniew, miłość, współczucie. Siadam na schodku. Spuszczam głowę w dół i z pewnością bym tak spokojnie siedział gdyby nie ktoś. A raczej jakaś dziewczyna. Stoi przede mną ze stoickim spokojem. Wstaję i patrzę na nią.
- Jestem Lindsay .. - uśmiecha się zadziornie. Siostra Char...
- Nathan. - odpieram krótko, nie wiem co ona chce zrobić.
- Nie bój się mnie, spokojnie. Charlotte powiedziała mi gdzie mieszkacie. Chciałam tylko powiedzieć że ... - jej twarz robi się smutna - Nie ważne. - rzuca i odbiega. Patrzę za nią jak idiota, ale nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Nie chce mi się biec.Wzdycham bezradnie. I wracam do salonu, gdzie siedzą chłopaki. Oglądają wiadomości w telewizji...


Pod ostatnim rozdziałem 13 komentarzy ... Wohoo :D
Dziękuję <3
I tym samym oznajmiam iż następny rozdział będzie za 7 komentarzy ^^
Jak ja kocham jak wy dociekacie co będzie ... Haha ;*
Tylko jedna osoba przejęła się tym że Nathan pali papierosy. Łoł ;p
Kocham was za takie akcje xd
Wbijajcie --> Link
Do następnego ;3



środa, 9 stycznia 2013

13

Siadam na łóżku, obok Evy i podkurczam nogi. Wzdycham a blondynka otwiera oczy. Podnosi się i przestraszona rozgląda się po pokoju. Wstaję i podchodzę do niej.
- Pamiętasz coś? - pytam a ona niepewnie na mnie patrzy.
- No... Szłam od Kayli i jakaś dziewczyna mnie zatrzymała. Powiedziała że jesteś nad rzeką i pilnie chcesz się ze mną spotkać, a telefon ci się rozładował. Poszłam tam. Ktoś zasłonił mi twarz białą chustką... Więcej nie pamiętam. - szepczę a ja ją przytulam. Eva wtula się w mój tors. Głaszczę ją po głowie. Uśmiecham się do niej kiedy Jay wchodzi do pokoju.
- Odwiozę Evę do domu. - mówi. Pożyczam Jej jedną z moich bluz. Idą a ja patrzę przez okno jak wsiadają do samochodu i odjeżdżają. Schodzę od niechcenia na dół, w końcu muszę. Pomyślą jeszcze że umieram albo coś. Robię sobię tosta, który znika w oka mgnieniu. U podnóża schodów słyszę że Tom zwraca się do mnie.
- Nathan, dzisiejsza akcja była niezła. Dobrze że Evie nic się nie stało. - uśmiecha się a ja kiwam głową i ze spuszczoną głową wracam do pokoju. Może odpuszczę sobie? Tom bardziej uszczęśliwi Ją... Patrzę przez okno i widzę czarny motor, stojący obok naszego domu, ale schowany aby nikt go nie widział. Wychodzę z domu i kieruję się do pojazdu. Osoba siedząca zdejmuje kask i okazuję się że to Char. Kiwa mi dłonią a ja podchodzę do niej.
- Słyszałam o waszej akcji... Na szczęście nikt nie wie kto to był. Tylko ja wiem. - mówi i uśmiecha się.
- Dziękuję Ci za pomoc... Bez ciebie nie dalibyśmy sobie rady. - odwzajemniam uśmiech a na jej policzki wkradają się rumieńce.
- Nie wiem, czy mówiłbyś tak, gdybyś wiedział jakie mamy plany do do ciebie... Was.
- Co masz na myśli? - pytam z uniesioną brwią a wyraz twarzy dziewczyny się diametralnie zmienia.
- Spodobaliście się mojej siostrze. Starszej siostrze. Oczekujcie wizyty kolegów ojca. - zakłada z powrotem kask i z piskiem opon odjeżdża. Jej słowa bardzo powoli do mnie docierają. Siostra... Jaka siostra? O co chodzi w ogóle? I teraz dopiero rozumiem jej słowa sprzed rana. "To dopiero początek" Max chce wyjść z domu, jednak uprzedzam go. Zbieram wszystkich w salonie. Siadam na kanapie i ze spokojem mówię im co jest grane. Opowiadam wszystko od A do Z. Ich miny są zdziwione, przestraszone. Najgorsze jest to, że to co się dzieje jest przeze mnie. Gdybym nie poznał Charlotte, nie byłoby tego wszystkiego. Ja powinienem to zakończyć. Nikt inny, ale wiem że mnie nigdzie nie puszczą i nie pozwolą abym cokolwiek zrobił. Jay proponuję, abyśmy się przespali z tym problemem. Kiwam głową i idę do mojego pokoju. Ściągam ubrania z siebie, jakbym chciał ściągnąć wszystkie problemy. Zakładam dres, przymykam okno i kładę się do łóżka. Zamykam oczy a sen jak galopujący koń spływa na mnie.


Rozdziały są krótkie, wiem. Postaram się aby były dłuższe ale nie obiecuję xd
Jestę Sufitę - już szykuję katany itp. Radzę ci się chować bo cię zabiję ! ^^ :D
Sykesówna. - kiedy rozdział? Nie mogę się doczekać no. :3
Nina Yo - to teraz będzie tam happy, prawda? Bo inaczej to wiesz ;]
Fenomen sondy mnie dobija ... Hahahahaha xdd
Do następnego <3




wtorek, 8 stycznia 2013

12

Nie podoba mi się to miejsce. Wchodzę po schodach na górę i rozejrzałem się. Pusta hala, z czterema filarami ustawionymi naprzemianlegle. Dach obrośnięty bluszczem. Wzdrygam się. Widzę postać zmierzającą ku mnie. Czarny kombinezon a w ręku kask od motoru. Charlotte. Czerwona szminka idealnie podkreśla jej pełne usta, smoke eyes uwydatnia jej oczy. Jest spięta i nerwowa.
- Nathan ... Porwali Evę. - mówi a ja czuję jakby ktoś wyrwał mi cząstkę serca.
- Co ? - prawie krzyczę.
- Mój ojciec a raczej jego szpiedzy, widzieli jak rozmawialiśmy. Porwali ją, do końca nie wiem dlaczego. Na tej kartce masz napisane gdzie ją przetrzymują. Jest ich 6, weź kumpli. - podaje mi zmiętą karteczkę. Czytam na niej adres i kiwam głową.
- Wiem gdzie to jest. W lesie, stara rudera. - chowam kartkę do kieszeni spodni.
- Muszę już iść. Powodzenia i uważaj na siebie. Proszę. - rzuca - To dopiero początek. - wybiega z fabryki. Wsiada na czarny motor i odjeżdża. Ja też się spieszę do domu. Muszę chłopakom o wszystkim powiedzieć. Wszystko się we mnie gotuję. Jak oni mogli porwać Evę ... Z hukiem otwieram drzwi domowe i wbiegam do salonu. Patrzą na mnie ze zdziwieniem, podaję Maxowi kartkę.
- Porwali Evę, przytrzymują ją pod tym adresem. Jest ich 6, damy radę. - strzelam kostkami u rąk. Kiwają głowami, nie pytają się o nic. Klepię Toma po ramieniu.
Po 20 minutach, docieramy do starego domu. Max próbuje łomem wyważyć drzwi, jednak na nic to się zdaję. Tom je w końcu wywarza. Na schodach zatrzymują nas dwaj bandyci, Siva bierze jednego a Tom biję się z drugim. Eva naprawdę wiele dla niego musi znaczyć. Gdyby nie Jay, zabiłby go. Idziemy dalej. Kopiemy w drzwi, jeden mnie atakuje. Biorę coś szklanego i walę w głowę. Potem za koszulkę, rzucam nim o ścianę. Max skręca kark następnemu. Ostatni pokój, ostatnia szansa. Siva z kopniaka otwiera drzwi, Tom zabija nożem ostatniego z porywaczy. Jest wściekły. Wchodzę do pokoju, Eva leży nie przytomna na ziemi. Nie jest związana, ma tylko zaklejone usta. Podchodzę do niej, zdejmuję taśmę. Przytulam ją i wynoszę z pomieszczenia. W domu przykrywam ją kocem i stawiam obok mojego łóżka herbatę. Ponownie wychodzę na balkon i biorę paczkę papierosów do ręki. Odpalam jednego. Siadam na szarych kafelkach balkonu. Dym nieznośnie gryzie mnie w gardło, ale to nie przeszkadza mi w rozwijaniu swojego nałogu. Nie radzę sobie. Gdyby nie Charlotte, Eva mogłaby umrzeć. Patrzę przez okno na śpiącą blondynkę a kąciki moich ust, unoszą się do góry. Zaciągam się. Mam nadzieję że dym w moich płucach wymaże wszystkie rany na moim sercu. Próżne oczekiwania. Wyrzucam niedopałek i patrzę na moje ręce. A jeśli porwanie Evy to był dopiero początek?



To całe uratowanie czy porwanie lepiej wyglądało w mojej głowie ...
Jestem beznadziejnym pisarzem i tyle xd
Hm, może zasada ? Nowy rozdział za 6 komentarzy ^^
To i tak mało bo obserwatorów na razie jest 19. Nie wspomnę o sondzie :3
Radzę się naprawdę bać, gdyż wszystko teraz się baardzo pokomplikuje.
Nie ma grzecznego Nathana ani The Wanted ^-^
Do następnego ;]




poniedziałek, 7 stycznia 2013

11

~ Thomas ~

U Nathana jest cicho, zbyt cicho. Wstaję i kieruję się do jego pokoju. Próbuję otworzyć drzwi, jednak te nie chcą ustąpić. Nie podoba mi się to. Szarpię za klamkę i wołam go - nadaremnie. Zbiegam po schodach i mówię reszcie co się dzieję. Max i Jay siłują się z drzwiami, w końcu je wywarzam. Moje złe przeczucia się sprawdziły. Nathan leży na łóżku, jest siny i blady. Siva bierze do ręki opakowanie po tabletkach i pokazuje je nam. Obrazy z przeszłości stają mi przed oczyma. Jak moja matka przedawkowała... Szybko odgarniam od siebie te myśli. Próbuję ocucić Sykesa, nie budzi się. Jay wzywa karetkę. Ja siedzę obok przyjaciela.
- Nath... Przepraszam. - szepczę. 
Po 5 minutach przyjeżdża pogotowie, zabierają go. Naszego Baby Natha. Jestem roztrzęsiony. Wsiadamy do samochodu i dojeżdżamy na miejsce z opóźnieniem. Pielęgniarka każe nam czekać, Nathan jest przytomny i ma robione badania. Czuję wyrzuty sumienia. Gdyby nie ja, nie wziąłby tych tabletek. W końcu Nathan wraca. Patrzę na niego przepraszającym wzrokiem. Zabieramy go do domu. 

~ Nathan ~
Wysiadam z samochodu i idę do domu. Smutek mieszany z gniewem. Nawet dobrze że mnie ratowali. Może coś dla nich znaczę... Nie chcę z nimi rozmawiać. Nie mam ochoty. Siadam na fotelu w moim pokoju. Wszystko się wali. Moje życie się wali. Jak domek z kart. Chowam twarz w dłoniach. Życie, miłość, nawet przyjaźń jest trudna. Oddalamy się od siebie z chłopakami. Mój telefon zaczyna wibrować. Sms od Charlotte. Drapię się po głowie i odczytuję wiadomość "Za 20 minut w opuszczonej fabryce." Zastanawiam się czy iść. Ale Charlotte nie jest taka jak jej ojciec... Wzruszam ramionami i wychodzę do fabryki. Najgorsze dopiero przede mną ...


Przypominam o SONDZIE ^^
Wiecie co zauważyłem... Komentarzy jest 7-8 a głosów w ankiecie ponad to. Ciekawe ...
Dodałem Evę i Charlotte do bohaterów :3 Potem zrobię tam remont xd
Bójcie się porządnie, dopiero się zacznie ... <demoniczny śmiech>
Do następnego <3


niedziela, 6 stycznia 2013

10

Siadam na łóżku i bawię się jednym z moich full capów. Nie mogę winić Evy za to wszystko. W końcu, nie jesteśmy ze sobą. Podobnie jest z Tomem. Owszem, wie że zakochałem się w niej, ale z nią nie jestem. A więc, ona ma prawo wyboru. Wachluję się czapką, ale to nie pomaga. Ciskam nią w kąt i wychodzę na balkon. Podnoszę donicę i wyciągam spod niej paczkę papierosów. Zapalam jednego i zaciągam się. Pozwalam aby trucizna rozsiewała się w moich płucach. Opieram się o barierkę i patrzę na panoramę Londynu. Ledwo ją widać znad dachów, ale coś tam widzę. Kolejny buch a ja się uspakajam. Po 2 minutach wyrzucam papierosa i wracam do pokoju. Biorę wodę do popicia aby nikt nie zauważył. Przede wszystkim Max i Tom. Ten ostatni zorientowałby się że nie radzę sobie... Nie pewnie schodzę na dół, gdzie siedzi na kanapie Jay i Siva. Zakładam bluzę i trampki. Wychodzę z domu. Idę kolejny raz w ciągu ostatnich dni do parku. Siadam na ławeczce i rozluźniam się. Podchodzi do mnie dziewczyna w kapturze. Rozpoznaję ją, to Charlotte. Siada obok mnie i przygląda mi się.
- Co się stało, Nathan? - pyta a ja jej opowiadam wszystko. Słucha mnie w skupieniu.
- Też muszę ci coś powiedzieć ... - pociąga nosem i odsłania nadgarstek na którym widnieje tatuaż z napisem "Semper in aeternum". - Mój ojciec jest gangsterem. Zmusił mnie, abym dołączyła do gangu. Ten tatuaż ma mi o tym przypominać. Ma mi przypominać, iż we krwi mam przestępczość. - widzę łzy w jej oczach.
- Charlotte ... Każdy ma prawo wyboru do własnego życia. - szepczę i kładę dłoń na wytatuowanym nadgarstku.
- Wiem, ale mój ojciec... Zabije każdego, kto stanie mu na drodze. Nathan, chciałam ci powiedzieć że nie mogę się oficjalnie z tobą spotykać. Boję się, że ojciec coś ci zrobi. Będę pisać. - całuje mnie w policzek i odchodzi. Wstaję i próbuję ją dogonić, jednak dziewczyna jest szybsza. Głowa zaczyna mnie bolić od natłoku myśli. Wracam do domu, zdejmuję bluzę i buty. W kuchni biorę tabletkę przeciwbólową. Patrzę kilka minut na opakowanie tabletek aż w końcu chowam je w kieszeni spodni. Kiedy widzę roześmianych chłopaków, wzdycham i idę do mojego pokoju. Zamykam drzwi na klucz. Na etażerce kładę opakowanie tabletek i wodę. Biorę w garść 4-5 tabletek i popijam. Może chociaż zasnę... Dobrze by było, gdybym zasnął na wieczność. Ale wątpię ze tak się stanie. Kładę się i zamykam oczy. Ostatnie co robię, to wykrzywiam usta w uśmiechu. Potem odpływam ...


Z BOKU MACIE SONDĘ, DOTYCZĄCĄ NOWEGO BLOGA. PROSIŁBYM UDZIELIĆ JAKIEGOKOLWIEK GŁOSU. ^^
Nie będę dzisiaj nikogo opieprzał, bo było by dość dużo osób. ;c
Tak, wiem, jestem zły. 
No cóż, Jestę Sufitę to chyba moja ukryta siostra xd
No to do następnego <3


sobota, 5 stycznia 2013

9

Jestem przed domem, jednak nie dane jest mi do niego wejść. Zatrzymuje mnie Eva. Uśmiecha się do mnie a jej włosy kaskadą opadają na ramiona. Mimowolnie uśmiecham się i wpatruję w jej oczy.
- Tom... - mówi a ja zadawalam się tonem jej głosu.
- Tak? - pytam.
- No... Ostatnio mało rozmawialiśmy, praktycznie cały czas spędzałam z Nathanem.
- Zgadzam się. Do czegoś zmierzasz?
- Przepraszam. I jak chcesz, moglibyśmy gdzieś iść, albo coś... - gestykuluje co znaczy że jest zdenerwowana.
- Jasne, nie ma problemu. Może wejdziesz? - znów się uśmiechnąłem a ona pokiwała głową. Weszliśmy do domu, była cisza. Eva usiadła na kanapie i zdjęła płaszczyk. Zrobiłem herbatę i podałem kubek jej. Usiadłem obok a moje myśli znów zaczęły się kręcić wokół niej. Po pierwsze jestem w niej zakochany. Ewidentnie. Po drugie, takim sposobem ranię przyjaciela. Westchnąłem a ona spojrzała na mnie. Jej zapach mnie onieśmielał. Przybliżyłem się do niej, chciałem ją pocałować w policzek. Eva odwróciła się w moją stronę. Moje wargi spoczęły na jej wargach. Zacząłem ją całować delikatnie, aż w końcu położyłem rękę na jej szyi. Dziewczyna była zdezorientowana. Usłyszałem jak ktoś zbiega z ostatnich schodków. Odsunęliśmy się od siebie, wstałem. To był Nathan. W jego oczach widziałem smutek i gniew. Uderzył mnie z prawego sierpowego, a mnie zamroczyło.

~ Nathan ~

Jak on mógł? Jest moim przyjacielem. A raczej był! Wie doskonale że zakochałem się w Evie. I teraz ją przyprowadza i jak gdyby nigdy nic, całuje. Parker wstaję z podłogi i patrzy na mnie przepraszającym wzrokiem. Mój wzrok przenosi się na Evę. I dopiero teraz uświadomiłem sobie, że nie wiele o niej wiem. Na przykład gdzie mieszka, jak ma na nazwisko. Jej oczy robią się szklane. Bierze płaszczyk i idzie. Mijając nas mówi "Przepraszam". W sumie to nie jej wina. A może jednak. Patrzę na Thomasa.
- Nathan... Przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło... Ja chciałem ją pocałować w policzek, ale wyszło jak wyszło... Przepraszam, naprawdę. - zaczął się tłumaczyć.
- Tom, ja wiem co z tobą jest. Zakochałeś się w niej. A co z Kelsey? - gniew mnie odurza.
- Zerwałem z nią. Przestałem ją kochać parę tygodni temu. - siada na stoliku.
- O co chodziło ci z tym "Masz pierwszeństwo"?
- Pierwszy się w niej zakochałeś, co za tym idzie, pierwszy masz do niej prawa. - chowa twarz we dłoniach a ja zdaję sobie sprawę, iż czeka mnie walka z przyjacielem. Najlepszym przyjacielem o miłość do dziewczyny.


I. Nie będzie już Tomsey z powrotem. NIGDY ^^ Hahaha xdd
II. Widzicie jaki ja jestem dobry? Dodaję często rozdziały xD A to u mnie rzadkość.
III. Mój drugi blog o The Wanted. Mam nadzieję że się spodoba. ;] LINK XD
Jestę Sufitę - nie pogrążaj się o.O Ja naprawdę jestem chyba jasnowidzem xd Jak coś jeszcze pokomplikujesz, to obiecuję że będzie kiepsko z tobą. Już masz to zapewnione ^^
Nina Yo - nie wierzę. No kurwa nie wierzę. JESTEŚ BEZDUSZNA! Nie odzywam się do ciebie, lalalala. Ale i tak cb kocham xD Pisz mi to co masz mi pisać. I ja widzę dzieciaczki a nie śmierć -.-
Aaaaa.
No i najważniejsze. WITAM NA BLOGU NOWYCH CZYTELNIKÓW XD Mam nadzieję że to coś się spodoba ^-^
No to do następnego. <3