czwartek, 28 marca 2013

VIII.

- Jest w porządku Nathan! - woła Eva, krzątając się po sali.
- Może jednak ci pomogę? - ponownie pytam, jednak milknę kiedy widzę jej wściekłe oczy. Jest słodka jak się złości. 
- Uuu, kłótnia małżeńska? - uśmiecha się od ucha do ucha Tom a ja przewracam oczami.
- Parker, Sykes odwrócić się. - odpiera Andrews a my się odwracamy.
Po pięciu minutach widzę Evę ubraną w turkusową tunikę idealnie kontrastującą z jej barwą tęczówek. Tom pogwizduje z zachwytu a ja mu daję kuksańca w bok. Łapię pierwszy jej torbę i wychodzimy ze szpitala, trzymając się za ręce.
Wszystko sobie wyjaśniliśmy. Na razie.
Wymijamy reporterów, którzy zadają jak zwykle pełno pytań. Czasami to jest irytujące. Wsiadamy do samochodu podstawionego przez Kevina, po czym odjeżdżamy ze szpitala, który był świadkiem tylu emocji. Eva uśmiecha się do mnie, a ja całuję ją w policzek. Rumieni się. Robię sobie zdjęcie z chłopakami i Evą i dodaję na twitterze. Nie mija kilka sekund a na portalu wybucha zamęt. Chowam telefon do kieszeni i spoglądam przez okno. Szybę zdobi kilkanaście smug deszczu, który przypomina mi monotonię. Wzdycham, a moje zmieszanie zauważa Jay. Trąca mnie kolanem w udo a ja się do niego odwracam.
- Hm..? - unoszę brew i przygryzam nerwowo wargę. Gdyby ktoś wiedział o czym myślę...
- Wydoroślałeś, Nathan. - uśmiecha się ciepło.
- Mhm. - mamroczę. Inteligentna rozmowa.
- Mógłbyś zdobyć się na coś więcej niż 'Mhm'?
- Tak.
- Sukces normalnie, Nathan umie normalnie mówić. - śmieje się Max, a ja kolejny raz tego dnia wywracam oczami.
Kilka dni później nic się nie zmienia. Przepełnia mnie melancholia, pomieszana z lekką goryczą. Czyżbym rzeczywiście wydoroślał? To pytanie krąży mi po głowie ciągle, i ciągle nie dając mi krzty spokoju. Mój wzrok utkwiony jest w ramce ze zdjęciem The Wanted. Pomyśleć że 4 lata temu nie przejmowaliśmy się praktycznie niczym, tylko interesowaliśmy się sławą i fanami.
A teraz?
Teraz sam nie wiem, w którą iść stronę. Czuję się, jakbym stał na rozdrożu dróg. Ważny dla mnie jest zespół, jak i Eva, ale też przede mną stoją studia. Tak, Nathan Sykes chce iść na studia. Pięć minut sławy mam za sobą, czas by zająć się dalszym kształceniem. Bo przecież TW nie będzie istniało do końca życia. Mam przeczucie że niedługo coś ważnego nastąpi...

Proszę. Specjalnie dla was, dodałem dzień wcześniej. Słabeusz ze mnie.
Co myślicie o drodze dojrzenia Nathana?
Mi się tam podoba, wydoroślał, lepiej myśli. ^^
Enjoy. xx

niedziela, 10 marca 2013

VII.

Czuję się tak, jakby mój najgorszy koszmar się spełniał. W sumie tak jest.
Trzymam jej rękę. Nie chcę puścić, bo boję się że odejdzie. jej serce wolno pracuje, co ma swoje skutki w wyglądzie. Jest blada jak porcelana i ma czerwone niczym pomalowane kredką obręcze wkoło oczu. Mimo tego dla mnie jest piękna. Jest moim aniołem. Nachylam się i całuję ją w chłodny policzek. Przez chwilę mam nadzieję że dzięki temu się obudzi. Niestety. Nie mam już łez. Ostatnie dni spędziłem na płakaniu. Nie wychodziłem z jej sali i nadal nie wychodzę. Chłopaki mnie wspierają, jednak ja nie mam siły. Wielokrotnie ludzie tak mówią, w najgorszych momentach swojego życia. Jednak tak jest dla mnie. Na brzuchu i biodrach nie ma już miejsca na nowe blizny. Tłamszę w sobie smutek i gniew. Gdybym nie poszedł na ten most... Kilka tygodni temu myślałem że zacznę nowe życie. Życie od nowa. A jednak, Bóg ma inne plany co do mnie. Teraz nie myślę o szczęściu, bo szczęścia zaznam tylko przy Evie, a ona umiera. Uratować ją może również transfuzja. Ale ja jej nie mogę oddać krwi i nie wiadomo czy nie umrze na stole operacyjnym. Nie chcemy ryzykować, chociaż na dobro sprawy ryzykować nie chce jej ojciec. Mimo próśb nie zgadza się. Nie rozumiem tego jak on myśli, kocha swoją córkę ale nie chce jej ratować.
Podchodzę do mężczyzny z kruczoczarnymi oczami. Jej ojciec. Kompletnie nie są podobni do siebie.
- Nathan... - wzdycha a ja spuszczam wzrok. Łzy napływają do moich oczu, jednak nie chcę okazywać mu mojej słabości. - Zgadzam się. Niech lekarz wpiszę Evę na listę.
- Dziękuję panu. - odpowiadam i idę do salki lekarskiej. Przekazuję decyzję pana Andrews. Tom kładzie mi rękę na ramieniu i głęboko wpatruje się w moje jasne oczy.
- Bez względu na wszystko jesteśmy z tobą, słyszysz? - pyta a ja kiwam głową.
- Tak.
- Chyba jednak nie. - piorunuje mnie wzrokiem i przytula. Wzdycham i opieram głowę na jego ramieniu. Zamykam oczy, jakbym chciał odpędzić koszmar.
Stukanie starej laski. Otwieram oczy. Znajduję się w pomieszczeniu, o dębowych panelach. Przypomina bibliotekę. Mój dziadek patrzy na mnie, złoty sygnet błyszczy na małym palcu.
- Nathanie... Droga do szczęścia prowadzi przez cierpienie. 
- Wiem, dziadku. Zawsze mi to powtarzałeś...
- Wiem że cierpisz. I że wiele wycierpiałeś. Ale nadzieję trzeba mieć do końca, do końca.
Obraz rozmywa się, jakby ktoś pofalował wodę. 
Przystawiam do ust szklankę z zimną wodą. Upijam łapczywie i odstawiam na stolik. Mój wzrok przykuwają pół-otwarte oczy Evy...

Tu Konrad, nie Krystian. Jestem jego bratem. Poprosił mnie, przed śpiączką, abym dodał za niego. Żeby was ucieszyć, umilić wam czas.
Tak, Krystian jest w śpiączce. Więcej szczegółów na jego twitterze.
Dziękujemy za wasze modlitwy. Mamy nadzieję że "Kostka" wróci do nas niedługo. xx